Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/438

Ta strona została przepisana.
440
JAN III SOBIESKI.

Ostatnie otrzymane doniesienia rozdrażniły króla tak, że spać nie mógł i dlatego postanowił objechać obóz.
Czerwony Sarafan umieścił się na czatach. Jakiś instynkt mówił mu, żeby nie spuszczał z oczu mnicha, który musiał mieć jakiś zamiar i widocznem było, że szedł do kwatery Sobieskiego.
Domysł czerwonego Sarafana sprawdził się zaraz. Mnich zbliżył się do wejścia, a szyldwach przepuścił go bez przeszkody.
Tajemniczy gość wszedł do domu, w którym paliło się jeszcze światło, chociaż w nim nie było nikogo.
Szybko zdecydowawszy się czerwony Sarafan, pobiegł także ku wejściu. Żołnierz, który widział go przedtem w kwaterze króla, przepuścił go również, tak, że bez przeszkody mógł wejść do doniUj w którym znajdował się już i rozglądał mnich tajemniczy.
Czerwony Sarafan wsunął się w kąt i czatował.
Mnich przekonawszy się, że w pierwszej izbie nie było króla, poszedł do sąsiedniej, w której było ciemno.
I tutaj szukał napróżno powrócił więc wkrótce nazad.
W chwili, w której przechodził koło światła, czatujący Sarafan spostrzegł wyraźnie, że mnich miał czarną brodę. Spostrzeżenie to potwierdziło jego domysł, że to nie był ów mnich z siwą brodą, tylko jakiś człowiek, który użył tego przebrania, aby się dostać do obozu i do kwatery królewskiej.
Któż to jednak nadużywał w ten sposób maski tajemniczego zjawiska?
Instynktownie nasunęła się czerwonemu Sarafanowi myśl, że człowiek ten z czarną brodą przybył w złym zamiarze, a przywiązanie jego do Sobieskiego kazało mu się obawiać, czy ów mnich czyhał na życie króla, tak jak nie gdyś zamaskowany wysłaniec senatu.
Nim to rozważył mnich wyszedł już z kwatery króla.
Czerwony Sarafan zerwał się ze swej kryjówki.
Któż to odgrywał rolę mnicha i starał się zbliżyć do króla?
Tego musiał się dowiedzieć! W tym celu poszedł za mnichem.
Wyszedłszy z kwatery króla nie spostrzegł nigdzie mnicha.
Pozostał na miejscu przez chwilę i rozglądał się na wszystkie strony.
Było dla niego zarówno niepojętem gdzie mógł być król i gdzie się podział mnich.
Ale chęć dowiedzenia się, kto był tym mnichem, przeważyła wszystko.
Postanowił go szukać.
Szybko, pochylony puścił się w głąb obozu.
Żołnierze spali głęboko i nie poruszali się.
Księżyc ukazał się na niebie i rzucił blade światło na obóz i okolicę.
Jakkolwiek sprzyjało to zamiarowi czerwonego Sarafana, nie zdołał on jednak nigdzie dostrzedz ani śladu postaci mnicha.
W wielkim obozie panowała głęboka cisza, którą tylko od czasu do czasu przerywało odżywiające się tu i owdzie rżenie konia.
Czerwony Sarafan przypomniał sobie, że miał konia, którego pozostawił na zewnętrznej linii obozu i że z pomocą tego konia łatwiej mu będzie znaleźć mnicha, który przecież gdzieś być musiał.
Myśl tę natychmiast wykonał.
Pospieszył do swego konia, dosiadł go i puścił się wielkim łukiem dokoła obozu, wodząc oczyma na wszystkie strony.