Dotychczas Kara Mustafa trzymał wprawdzie sułtankę Walidę pod ścisłym dozorem, lecz nie wydał na nią wyroku. Teraz pokazywało się, że nie myślał zapominać o jej czynie, lecz uważał się za dość potężnego, aby matkę sułtana pociągnąć do kary.
W pośród głębokiej ciszy słychać było tylko turkot ciągnionej przez niewolników klatki.
Wszystkich oczy zwróciły się na nią.
— Teraz przyprowadzisz tę kobietę, która niedawno w nocy rzuciła się na mnie ze sztyletem, — rozkazał wezyr, — mówią, że jest waryatką. Mogłaby ona w szaleństwie i zaślepieniu spowodować jakie nieszczęście, chcę więc ją samą zabezpieczyć od tego i ochronić możebne ofiary. Przyprowadzić ją tutaj.
Czarni niewolnicy pobiegli wykonać rozkaz.
Wkrótce potem sułtanka Walida, otoczona kilkoma eunuchami, weszła do pokoju. Nie była przelękniona, ani złamana. Zimna duma i głęboka pogarda malowała się w jej rysach na widok wezyra, w którego mocy znajdowała się.
Jednakże zobaczywszy klatkę tygrysicy, drgnęła.
Co to było? Co znaczyła ta klatka we wspaniałym namiocie wielkiego wezyra?
— Zbliż się! — zawołał Mustafa, — czy wiesz, co cię czeka?...
— Wiem tylko, że pogardzam tobą, ponieważ nadużywasz powierzonej wła dzy, — odpowiedziała sułtanka Walida, — knujesz zbrodnicze plany, ale lękaj się kary, która cię nie minie, gdy godzina twoja uderzy.
— Moi doradcy mają słuszność, sło wa te dowodzą, że ta kobieta jest obłąkaną, — rzekł wielki wezyr, — ażebyś zatem w chorobliwem zaślepieniu nie chwyciła znowu za broń i nie groziła innym, trzeba się mieć na ostrożności z tobą. Tutaj w obozie pilnować cię nie jest rzeczą łatwą, odeślę cię zatem do Stambułu. Ci niewolnicy i jedna ze starych sług haremu będą ci towarzyszyli i będą cię karmili. Są mi oni za to życiem swojem odpowiedzialni, ażebyś zo stała odstawioną do Stambułu i nie uciekła z drogi. W tej zatem klatce odbędziesz podróż do Stambułu. Będzie ona zaprzężoną w cztery konie, jak tego twoje dostojeństwo wymaga.
Sułtanka Walida zbladła, usłyszawszy ten straszny wyrok. Była w mocy swojego śmiertelnego wroga i mu siała przenieść tę hańbę. Wszystko jednak wrzało wniej na tę myśl i musiała użyć całego panowania nad sobą, aby głośnym krzykiem i gniewem nie wybuchnąć.
— Ty śmiesz na mnie się porywać, ty się poważasz mnie poniżać, — zawołała drżącym głosem, — ale pamiętaj mo je słowa... sam na siebie wydajesz wyrok, zginiesz!
— Właśnie dlatego pójdziesz do klatki, żebym był bezpieczny od twych napaści!
— Drżyj na myśl o karze, jaką sułtan cię dosięgnie, zaślepiony zarozumialcze, — mówiła sułtanka dalej, — nigdy jeszcze matka sułtana nie była wystawiona na taką hańbę! Przysięgam ci jednak, że nie spocznę, dopóki ciężko nie przypłacisz tej hańby!
— Dość tego; Zamknijcie ją do klat ki i wywieźcie przed namiot, potem zaprzężcie cztery konie i ruszajcie w drogę do Stambułu. Wyjedziemy na drogę, ażeby się przypatrzeć temu niezwykłemu widowisku.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/447
Ta strona została przepisana.
449
JAN III SOBIESKI.