Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/455

Ta strona została przepisana.
457
JAN III SOBIESKI.

Wyrok twój był mądry! Jutro sam się przekonam, czy basza wykonał mój rozkaz i czy oblężeni mogą widzieć z miasta skazanych. To ci jednak przysięgam na brodę Proroka, że w tem chrześciańskiem mieście kamień na kamieniu nie pozostanie, nikomu pardon nie będzie dany, skoro poważa się stawiać mi opór tak długo. Mężczyźni, których zastaniemy przy życiu, będą wymordowani, kobiety i dziewczęta weźmiemy do niewoli, a tam na szczycie wieży, gdzie stoi krzyż, zajaśnieje półksiężyc i obwieszczać będzie światu, że Kara Mustafa ze zwycięzkiemi swemi wojskami zdobył i zburzył wielkie miasto chrześcian!
— Tak, zwyciężysz, musisz zwyciężyć, wielki i potężny baszo, — rzekła Jagiellona, — cóż zdoła począć nędzna garstka twych nieprzyjaciół przeciwko tobie? Wkrótce dopniesz celu!
— Co mówisz na to kapłanie? Czyś pytał gwiazd? — zagadnął Kara Mustafa.
— W gwiazdach jest zapisane, że gdy głowę Sobieskiego będziesz miał w swym namiocie, to droga do najwyższych dostojeństw będzie dla ciebie otwarta! — odpowiedział Allaraba.
Ilekroć o mnie chodzi, zawsze słyszę imię króla polskiego, — rzekł wielki wezyr, — czemuż mi nie wymienisz innych nieprzyjaciół?
— Gdy będziesz miał głowę Sobieskiego w swoim namiocie, — powtórzył złowrogi wróżbista — wtedy nieprzyjaciele twoi będą pokonani i wstąpisz na tron Kalifów.
— A no przyjdzie on tutaj, ten król polski z swą drobną garstką. Dotrzymałaś słowa, księżno, szpiedzy donoszą mi, że Litwini i inne wojska pozostały, i że Sobieski czekał na nich napróżno.
— Przynieśli oni i mnie także wiadomość od kanclerza Paca, — rzekła Jagiellona, — hetman polny Pac, który wiernie trzyma z nami, przypłacił śmiercią chęć pozbycia się Sobieskiego.
— Michał Pac nie żyje? — zapytał wielki wezyr.
— Nie żyje, potężny i wielki baszo, a kanclerz wyjechał za granicę.
— Lęka się również zginąć! Któż zabił hetmana polnego Paca, mojego sprzymierzeńca?
— Nikt tego nie wie dokładnie, — odpowiedziała Jagiellona, — kanclerz Pac kazał mi donieść, że jakiś człowiek, którego nie mógł poznać, podpatrzył hetmana polnego, zabił go, a sam uszedł, tak, że niepodobna go było dogonić.
— Kto był sprawcą, kapłanie? — zapytał Kara Mustafa Allaraby.
— Nie kto inny, jak owo złowrogie widmo wojny, które wszyscy znają i nazywają czerwonym Sarafanem, — odpowiedział kapłan.
Jagiellona drgnęła
Sądzisz, kapłanie, że ten Sarafan, pojawiający się wszędzie nagle jak burza, czyn ten popełnił? — zapytała.
— Nikt inny tylko on! Pokaże się on i tutaj, bo pojawia się wszędzie, a wtedy, wielki i potężny baszo, twoi wojownicy ujmą go i przyprowadzą do ciebie.
— Pragnąłbym go zobaczyć i przekonać się, czy to duch czy nie, — oświadczył wielki wezyr.
Wkrótce potem Jagiellona i Allaraba powrócili do swych namiotów.
Nazajutrz rano wielki wezyr rozkazał, aby mu przyprowadzono konia i kazał do siebie zawołać baszy.
— Czy uczyniłeś co ci kazałem? — zapytał.