Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/459

Ta strona została przepisana.
461
JAN III SOBIESKI.

Z rozkazu bega dano czerwonemu Sarafanowi jeść i pić.
— Teraz zaprowadźcie go ze mną, — mówił beg po niejakim czasie, — do namiotu wielkiego wezyra!
Stary żołnierz stał w niejakiem oddaleniu i patrzył na to.
— Wielki wezyr wie o tem, że czerwonego Sarafana nie można zatrzymywać, — mówił do siebie, — wielki wezyr jest mądry i potężny! Beg nic nie zrobi wbrew jego woli. Im prędzej uwolnią czerwonego Sarafana, tem lepiej!
Ludzie bega przeprowadzili czerwonego Sarafana pomiędzy szeregami straży przybocznej wielkiego wezyra do jego namiotu. I tu jednak dały się słyszeć głosy, narzekające na bega, że zatrzymał czerwonego Sarafana i wróżące ztąd nieszczęście.
Beg udał się do namiotu i oznajmił znajdującym się w przedpokoju oficerom i urzędnikom, kogo przyprowadził.
Wielki wezyr wstał właśnie, wyszedł z sypialni i pił kawę, a oficerowie służbowi zdawali mu raport o nocnych wypadkach. Wtem oznajmiono, że młody beg ujął i przyprowadził do namiotu Sarafana.
Zwróciło to uwagę wielkiego wezyra.
— Czerwony Sarafan? — zawołał, — gdzie on jest? Przyprowadzić go tutaj! Mówią, że jest widmem wojny, które tam, gdzie się zjawi, rozlew krwi zwiastuję! Chcę się przekonać, jakie to jest widmo.
Wprowadzono bega z czerwonym Sarafanem.
Kara Mustafa z szczególną ciekawością spojrzał na niego.
— Zbliż się! — zawołał.
Otaczający z usłużną gorliwością zmusili czerwonego Sarafana, ażeby ukląkł. Jak śmiał stać przed wszechwładnym Kara Mustafą! Winien był przed nim tarzać się w prochu, a że dobrowolnie tego nie czynił, więc mu dopomagali oficerowie i słudzy, ażeby gniewu dostojnika nie wywołać.
— Zbliż się! — powtórzył wielki wezyr.
Czerwony Sarafan przyczołgał się na klęczkach do sofy, na której Kara Mustafa siedział sposobem tureckim.
— Jak się nazywasz? — zapytał wielki wezyr.
— Stefan, panie, ale najczęściej nazywają mnie Sarafanem.
— Czerwonym Sarafanem, ponieważ nosisz czerwoną odzież! Zkąd jesteś? Kto są twoi rodzice?
Czerwony Sarafan roześmiał się.
— Czy ja winien? — szepnął.
— Jakim sposobem przyszedłeś do moich żołnierzy? Mówią, że jesteś duchem! Dlaczego pokazujesz się nagle w różnych miejscach?
— Bo muszę!
— Zdaje mi się, że jesteś tylko przebiegłym szpiegiem, oddającym usługi za dobrą zapłatą! A ponieważ pojawiasz się w różnych miejscach, więc nazwano cię widmem wojny! Wyglądasz rzeczywiście na zjawisko, ale pocoś przyszedł w nocy do mego obozu? Jak się dostałeś? Gdzie jest beg, który cię schwytał?
Zawołany zbliżył się.
— Gdzie znalazłeś widmo wojny? — zapytał Mustafa.
Beg opisał miejsce i opowiedział całe zajście.
— Czerwony Sarafan nie mógł jednak z ziemi wyrosnąć, — rzekł Kara Mustafa, — twoi ludzie lub placówki zezwnętrzne musiały widzieć, jak się dostał do obozu.