blady a na szyi nosił wyraźne ślady nocnej walki. Niespokojne i ponuro błyskające jego oczy świadczyły o wewnętrznem wzburzeniu.
Goście pożegnali się z nim i porozjeżdżali bezwłocznie.
Jan Sobieski chciał odjechać także, ażeby szukać mordercy swego ojca.
Podejrzenie, które mu podszepnęła Sassa nie znalazło przyjaznego gruntu. Nie przypuszczał on, żeby Michał Wassalski mógł być właśnie tym poszukiwanym mordercą, a gdy chwilami nasunęła mu się ta myśl, odpychał ją zaraz, ujrzawszy uroczo piękną Jagiellonę.
Zrana oczekiwał napróżno ukazania się ślepej niewolnicy, i żegnając się z gospodarstwem zapytał się o Sassę.
— Wasz skowronek, panie Sobieski? — zapytała Jagiellona z uśmiechem, — czy mi tego ptaszka chcecie odebrać? Sądziłam, żcście mi go darowali?
— Nie, pani, podarunku mego nie cofam, — odpowiedział Jan.
— Byłoby to dla mnie bolesnem, gdyż wasze szare ptaszę, chociaż ślepe i brzydkie, śpiewa bardzo ładnie i będzie nam po odjeździe waszym śpiewem przypominała waszą bytność.
— Czy rzeczywiście dostojna pani, sądzisz, iż będziesz wspominała o mnie? — zapytał Sobieski.
— Ile razy usłyszę, piosnkę o skowronku, — odpowiedziała Jagiellona zalotnie, radabym was zatrzymać, lecz macie do spełnienia święty obowiązek, wiem o tem. Winiliście pomścić śmierć waszego ojca i śpieszyć na wojnę w potrzebie kraju. I mój małżonek także udaje się do obozu, gdyż pięknem i świętem jest rzemiosło rycerskie! Przyrzecż nam, panie Sobieski, że nas po powrocie odwiedzisz.
— Słowa te bolesnem mi czynią pożegnanie, dostojna pani, — odpowiedział Jan, — lecz tak być musi. A zatem polecam dobroci pani ślepą niewolnicę, którą pani pozostawiam! Nie każ jej pani zamykać-do lochu, Sassa do tego nie przywykła, nie była traktowana jako niewolnica, a jest dobrą i wierną, gdy jej nie drażnić! Widzi pani, pozostawiam po sobie pamiątkę!
— Wiem, że macie upodobanie w tej ślepej niewolnicy, panie Sobieski i uważam to za dowód uprzejmości z waszej strony, żeście mi ją darowali!
— Zawsze lubiłem Sassę, ponieważ wierność jej wzruszała mnie i życzliwie usposabiała dla niej. Teraz pozostawiam ją pani. Dostojna pani jednak pojmie mą prośbę o dobre traktowanie biednego niewidomego dziewczęcia.
— Nie miejcie o to obawy, panie Sobieski.
— Gdzież ona jest?... pragnąłbym się z nią pożegnać.
— Pożegnać się z niewolnicą?... Co za niezwykła dobroć! Musi się jednak obyć bez pożegnania, bo ją wysłałam do innych dóbr!
— W takim razie racz, dostojna pani, zawiadomić biedną Sassę o mym odjeździe! Żegnam panią!
Jan Sobieski ukłonił się i poniósł do ust rękę dumnej Jagiellony.
Następnie zwrócił się do bladego wojewody, aby się z nim pożegnać i podziękować mu za gościnność.
— Nocą chcecie się puszczać w drogę? — zapytał Michał Wassalski, — za kilka godzin będzie wieczór, a na noc