Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/460

Ta strona została przepisana.
462
JAN III SOBIESKI.

— Żołnierze przepuszczają czerwonego Sarafana, wielki i potężny baszo, — odpowiedział beg, — żołnierze sądzą, że ten, kto zatrzyma go lub krzywdzi, sprowadza na siebie nieszczęście!
— Tak sądzą moi żołnierze? — zapytał Kara Mustafa, — no, to trzeba zrobić próbę i wykorzenić ten przesąd! Tej nocy nastąpi szturm decydujący. Spodziewam się, że miasto będzie wziętem, bo sam na czele stutysięcy ludzi wyruszę do ataku! Spróbujemy więc, Sarafanie! Zostaniesz u nas!
— Puść mnie, wielki baszo! — rzekł czerwony Sarafan.
— Dokąd chcesz iść! — zapytał wielki wezyr.
Czerwony Sarafan roześmiał się i rzekł tylko:
— Muszę iść dalej!
— Nazywają cię widmem wojny słyszałeś, że moi żołnierze mają o tobie przesądne wyobrażenie, — mówił Kara Mustafa dalej, — jesteś w mej mocy! Słowo moje może cię skazać na śmierć! Nie wyrzeknę jednak dziś jeszcze tego słowa. Spróbuję. Zatrzymają cię tu w pewnem więzieniu, przekonam się, czy to prawda, co moi wojownicy mówią o tobie. Dzisiejszej nocy wszystko się rozstrzygnie. Sądzę, że Wiedeń będzie wzięty, chociaż ty będziesz u nas! Chcę się przekonać, czy nie mylę się.
— Puść mnie, potężny i wielki baszo! Muszę iść dalej! — rzekł czerwony Sarafan, — zaniechaj tej próby, przestrzegam cię!
— Po tych słowach zdecydowałem się stanowczo zrobić próbę! — odpowiedział wielki wezyr.
A zwróciwszy się do bega, dodał:
— Oddaję ci czerwonego Sarafana na twą odpowiedzialność, żeby nie uciekł! W nocy każesz go pilnować! Gdybyś mi go jutro rano nie przyprowadził, czeka cię śmierć! Idź i spełń rozkaz!
Begowi nieprzyjemnie się zrobiło, ale musiał być posłusznym.
Wkrótce potem wraz z czerwonym Sarafanem opuścił namiot Kara Mustafy i powrócił do swoich ludzi.
— Weźcie go i zwiążcie, żeby nie uciekł, — rzekł do nich, — życiem mi odpowiadacie za niego!
Ludzie bega wiedzieli, że życie ich jest w jego ręku. Groźba zniewoliła ich pilnego baczenia na czerwonego Sarafana.
Zaprowadzili go do drzew, przywiązali do jednego znich i pokładli się dokoła, aby go ciągle mieć na oku.

112.
Krwawa noc pod Wiedniem.

Wielki wezyr rozkazał następnej nocy przypuścić szturm stanowczy do oblężonego miasta, ażeby je nareszcie zmusić do poddania się.
Nadzieja bogatego łupu budziła już oddawna w Turkach żądzę zakończenia oblężania, wdarcia się wały i mury, oraz wejścia zwycięzkiego do miasta.
Rozkaz i wszystkie przygotowania do zaczepki wykonywano największej ciszy. Szło o to, żeby oblężeni nie domyślili się niczego.
W ciągu dnia dawały się słyszeć tylko pojedyncze strzały armatnie, na które z miasta również czasem — tylko odpowiadano. Oblegający sądzili, że oblężonym brakowało już amunicyi.
Gdy w ciągu dnia pomiędzy częścią żołnierzy rozeszła się wieść, iż czerwony Sarafan wbrew swojej woli zatrzymanym, a zatem uwiezionym został w obozie, zaczęli oni robić nad tem ko-