Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/461

Ta strona została przepisana.
463
JAN III SOBIESKI.

mentarze i najgorsze przepowiadać następstwa.
Z polecenia dowódców przygotowaną była znaczna liczba drabin, worków, desek i tym podobnych przedmiotów. Przedmioty te oddano wojsku do użycia podczas szturmu.
W mieście, jak się zdawało, nikt nie przeczuwał zamierzonego szturmu.
Kara Mustafa ukazał się wieczorem wojskom zgromadzonym w silne oddziały od strony, w której zamierzonym był atak, ponieważ fortyfikacye tam właśnie uważano za najsłabsze.
Gdy się ściemniło, zgromadziły się oddziały.
Dotychczas zwykle rozpoczynano ataki wzmocnioną kanonadą, która zarazem oznajmiała zbliżający się szturm. Tego wieczoru postanowiono nie zdradzać się niczem. Rzucono kilka kul na miasto, poczem nastąpiła cisza.
Pod osłoną ciemności wrzało jednak niezwykle życie w przekopach i obwarowaniach tureckich.
Jeźdźcy jeździli po obozie. Oddziały żołnierzy odbywały marsze w cichości. Wielkie masy wmjska zgromadziły się powoli na stanowiska, nie słychać je dnak było hałasu, sygnałów, odgłosów bębna.
Noc zapadła na miasto i jego okolice.
Armaty tak jak poprzedniej nocy milczały. Nic nie zakłócało głębokiej ciszy.
Nareszcie oddziały wojska jak czarne węże sunąć zaczęły ku miastu.
Aż do zewnętrznych placówek i wart po owych miejskich, pochód ten nie przedstawiał żadnego niebezpieczeństwa. Można było podstąpić dość blisko pod miasto, tak, że oblężeni tego nie widzieli, bo ciemność nocy zasłaniała nadciągających.
Dopiero, gdy Turcy przybliżą się do fos i murów, gdy warty ich spostrzegą, zacząć się miała decydująca walka.
Czujności swojej obrońcy miasta dowiedli już przy poprzednich szturmach. Zawsze dotąd z wielkiem bohaterstwem odpierano ataki.
Tym razem jednak użyto do szturmu sił ogromnych, ażeby miasto zmusić do poddania się.
Kara Mustafa postawił na czele wojsk, przeznaczonych do szturmu, swoje najwaleczniejsze i najżądniejsze krwi pułki.
Powoli wojska jego posuwały się naprzód ku pogrążonej w ciemnościach stolicy.
Trzeba było najprzód przepłynąć lub przebrnąć napełnione wodą fosy, następnie dopiero oblegający mogli przystąpić do zaczepiania drabin o mury i wały, czyli do właściwego szturmu.
Zaledwie jednak Turcy zbliżyli się do fos, gdy nagle na murach i wałach dały się słyszeć sygnały i odezwały się wszytkie dzwony miejskie, aby mieszkańców zawiadomić o niebezpieczeństwie.
Działa wałowe rozpoczęły natychmiast ogień od strony, od której Turcy traz już z dzikim krzykiem nadciągali.
Czujność obrońców Wiednia była godną podziwu. I tym razem uprzedziła ona napad. Jednakże ogromna cyfra nieprzyjaciela była złowróżbną wobec niewielkiej liczby znajdujących się w mieście wojowników.
Było to straszne widowisko, gdy Turcy całymi oddziałami rzucali się do fos, ażeby się dostać do bram i murów.
Oblężeni przyjęli ich dzielnym ogniem muszkietowym z bastyonów.
Śmierć zaczęła sprzątać straszne swe żniwo, wielu Turków utonęło, inni zostali zaduszeni przez tłoczących się