Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/47

Ta strona została przepisana.
49 
JAN III SOBIESKI.

można spodziewać się burzy. Moglibyście wasz odjazd do jutra odłożyć.
— Dziś czy jutro, raz się rozstać musimy! Ujrzę was jednak w pośród boju w naszym obozie!
— Tak, tam się spotkamy, Janie Sobieski! Jak tylko przyjdę do siebie po wypadkach tej nocy, wyruszę z moją drużyną do obozu!
— Moglibyście pozostać tutaj i wy jechać razem z mym mężem, — rzekła Jagiellona do Jana.
— Pojadę naprzód! Tam się spotkamy! Przedtem jeszcze objadę kilka województw i będę się starał dowiedzieć, kto w nocy zgonu mojego ojca zbliżał się do niego, rzekł Jan Sobieski, — dojdę tego z pewnością, a wówczas niech drży winowajca, kimkolwiekby był! Nie ujdzie mojej zemsty, choćbym lata miał strawić nim go odszukam! Powiadam wam, dostojni państwo, że go wynajdę!
Michał Wassalski był ponury i milczący, gdy Jan Sobieski podawał mu rękę na pożegnanie.
— Żałuję, że wam towarzyszyć nie mogę, bo jestem jeszcze słaby po walce, którą stoczyłem dziś w nocy...
— A której wy powodem byliście, panie Janie Sobieski, — dodała chytra Jagiellona, — jedzcie szczęśliwie i przyjmcie nasze pożegnanie.
— Będziecie przejeżdżali przez wielki las komierzycki, jak tylko noc zapadnie, — rzekł Michał Wassalski, — chcecie może przewodnika albo eskorty?
— Nie potrzebuję przewodnika i nie lękam się niczego. Dziękuję wam, bywajcie zdrowi!
Jan Sobieski opuścił pokój, w którym pozostał wojewoda z małżonką, wynagrodził służących i kazał przyprowadzić swego konia, ażeby o chłodzie wieczornym puścić się w dalszą drogę. Nadzieja jego, że po nieznośnie gorącym dniu nastąpi chłodny wieczór, była zwodniczą. Wieczór był parny i gorący.
Wiatru nie było wcale. Duszne powietrze wieczorne było jeszcze przykrzejszem niż upał dzienny.
Jan Sobieski jednakże już się pożegnał, wypadało mu zatem bądźcobądź odjechać.
Gdy dosiadł konia, który rżał niespokojnie oczekując na niego, zdjęła go jakaś obawa o los biednej Sassy. Od poprzedniej niespokojnej nocy nie widział jej wcale. To go uderzyło.
Siedząc na koniu obejrzał się raz jeszcze, ale niecierpliwe zwierzę w kilku poskokach uniosło go daleko od zaniku wojewody.
Myśli, które mu nasunęła ślepa niewolnica zaczęły mu się teraz przypominać mimowolnie.
— Niechęć do dumnej Jagiellony zbyt daleko posunęła, — mówił do siebie, myśląc o Sassie, — jej podejrzenie jest zupełnie nieuzasadnione Uważa Michała Wassalskiego za mordercę mojego ojca i sądzi, że nastawał on także na moje życie. Cóżby go do tego skłoniło? Są to fałszywe wyobrażenia, które przez zbieg okoliczności powstały w umyśle biednej dziewczyny! Michał Wassalski pośpieszył przecież, ażeby mnie obronić przed tym szczególnym człowiekiem, który musi być waryatem! Sassa dała się uwieść pozorom. Czy jednak źle nie uczyniłem, żem ją darował?... Nie, Jagiellona spełni moją ostatnią prośbę i będzie dobrze się obchodziła ze ślepą niewolnicą!
Tak myśląc młodzian jechał dalej. Wieczór stawał się coraz ciemniejszym niebo pokrywało się gęstszemi chmurami.