potajemnie wychować! Ale żona moja gniewała się, że nic więcej nie dawano na chłopca.
— Zapewne dlatego Sefan porzucił cię?
— Sefan był zawsze szczególnym chłopcem, miłoŚciwy królu! Nie był on takim, jak inne dzieci! Coś go ciągnęło w świat! Nie miógł wytrzymać w naszej chacie, ani na tratwie. Wszystko to było dla niego za małe i za ciasne. Jednego więc dnia zniknał. Żal mi go było, bom się do niego przyzwyczaił i lubiłem go. Nic to jednakże nie pomogło, poszedł!
— A teraz znalazłeś go znowu? — zapytał król.
Wychowski stał w głębi i słuchał uważnie.
Było to cudem, miłościwy królu! Był to znak z nieba, — mówił Dorowski dalej, — nie napomnę tego w mem życiu!
— Gdzież on jest? gdzie jest Sefan? czyś go przyprowadził z sobą?
— Przyprowadził? Nie, miłościwy królu! Jego niepodobna utrzymać, jest on już dawno za górami. Ale widziałem go i wiem że żyje!
— Dokąd się udał
— Tak, gdybym ja to wiedział, miłościwy królu!! Jest on to tu, to tam! Nie spoczywa nigdy! Musi znów być przy wojsku!
— Więc jest żołnierzem? Może jest tu w obozie? — zapytał król.
— Błąka się wszędzie, miłościwy królu! Żołnierze znają go wszędzie! Czy miłościwy pan nie słyszał o czerwonym Sarafanie?
— Czerwonego Sarafana znam! — odpowiedział Sobieski.
— To mój Sefan, miłościwy królu!
— Jakto... czerwony Sarafan jest owym chłopcem, którego Wołoch przyniósł do twojej chaty?
— Tak, miłościwy królu! Z Sefana nie wiem jakim sposobem zrobiło się imię Sarafan, a czerwonym Sarafanem nazywają go, bo zawsze czerwono się ubiera!
— Jest to dla mnie niespodziewana wiadomość, — rzekł król, — więc czerwony Sarafan jest tym, którego szukamy.
— Przypadek zrządził, żem go znalazł i że się o tem dowiedziałem, miłościwy królu, — odpowiedział Borowski, któremu, gdy to mówił, łzy w oczach stanęły, — tak to było, że miałem go ujrzeć, gdy był blizko zguby! Myślałem zrazu, że mam ze złym duchem do czynienia, ale poznałam zaraz mego Sefana! Ale nie został u mnie! Musiał znów w świat wyruszyć.
— I nie wiesz, gdzie jest teraz? — zapytał Sobieski.
— Nie, miłościwy królu, od tego czasu nie widziałem go.
— Przed niejakim czasem był tu u mnie w obozie, — mówił król dalej, — jest on do mnie przywiązany, raz ocalił mi życie i od tego czasu zawsze chętnie go widuję. A teraz okazuje się, że to ten którego szukam. Miłą mi jest to wiadomość. Spodziewam się, że wkrótce zobaczę go w moim obozie. Weź to jako nagrodę za przyniesiony wiadomość i za daleką drogę, który odbyłeś.
W chwili, gdy król dawał Borowskiemu sakiewkę, dał się słyszeć gwar przed domem.
Król słuchał. Wychowski także był zdziwiony.
— Zobacz co to jest, — rozkazał mu król.
Borowski ucałował szatę Sobieskiego i wyszedł z kapitanem.
Hałas powiększał się.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/473
Ta strona została przepisana.
475
JAN III SOBIESKI.