Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/475

Ta strona została przepisana.
477
JAN III SOBIESKI.

ich w przytomności kilku oficerów o siłę pojedynczych oddziałów, o zapasy amunicyi i o roboty oblężnicze. Kilku rannych podało mu niejakie szczegóły. Wszystko to jednak dowodziło, że oblegający posiadali niezmierne środki i że Wiedeń pomimo całej dzielności mieszkańców i obrońców, nie będzie mógł utrzymać się, jeżeli pomoc spiesznie nie nadejdzie.
— Chorągiew Proroka powiewałaby już teraz na murach miasta, — zawołał jeden z Turków z wyrazem dzikiego gniewu, — gdybyśmy byli sami na siebie nie sprowadzili nieszczęścia! Zadajcie mi śmierć! Nie chcę żyć dłużej! Jestem pewny zguby wojsk naszych!
— O jakiem nieszczęściu mówisz? zapytał Stahremberg.
— Czy nie wiesz, że tam u Tatarów znajduje się czerwone widmo wojny? — mówił Turek dalej, — schwycili je i zatrzymali, a to przynosi śmierć, zgubę i porażkę!
— Czerwone widmo wojny? — zapytał Stahremberg.
— Turek mówi o tym szczególnym człowieku, panie hrabio, — rzekł jeden z oficerów do Stahremberga, — którego nazywają czerwonym Sarafanem i którego księżna Aminow wysłała do króla polskiego.
— A zatem czerwony Sarafan jest w niewoli? — rzekł Stahremberg.
— Wołałbym, żeby był tu, nie tam! — odpowiedział raniony Turek, — dopóki on będzie w obozie, wojsku nie będzie się szczęściło.
— Czy wiesz z pewnością, że żyje jeszcze?
— Żyje, tak! Tylko Tatar, który był przy królu polskim i jako szpieg został schwytany w obozie poniósł śmierć.
— A zatem obaj posłańcy nie przebyli szeregów nieprzyjacielskich! Tym razem spodziewałem się, że się uda prze słać wiadomość... myliłem się... nie możemy na przyszłość łudzić się nadzieją! Co się nie powiodło tym dwom wysłańcom księżnej Aminow, tego nikt inny nie dokona.
Hrabia Stahremberg przez resztę dnia miał tyle do czynienia z zarządzeniami, które szkody wyrządzone podczas nocy uczyniły potrzebnemi, że dopiero nazajutrz rano mógł zawiadomić o tem, co zaszło, księżnę Aminow, gdy znowu przyszła obdzielać i zasilać biednych i chorych.
— Nie należy tracić odwagi, księżno, choć jedna smutna wiadomość spieszy za drugą, — rzekł uwielbiający dobrodziejkę biednych, Stahremberg, — jesteśmy przyzwyczajeni do ciosów wszelkiego. rodzaju!
— Jakiż to nowy świetny dowód dzielności i bohaterstwa dałeś pan ze swą małą garstką wojska, panie hrabio! — odrzekła Sassa.
— Ale ileż podobnych szturmów odeprzeć zdołamy, księżno? — zapytał Stahremberg smutnie, — jak długo udręczone miasto będzie się mogło jeszcze opierać? Tam na wałach nie mówię tego, tam wobec ludzi przybieram minę nieugiętej surowości i wiary w zwycięstwo! Tu jednak powiedzieć mi to wolno. Ostatnia bitwa wymagała także wie lu ofiar. Była zwycięską, ale jeszcze jedno takie zwycięstwo, a opór nasz będzie złamany! Wszyscy znajdziemy śmierć na wałach!
— Król bohater, Sobieski, przybędzie ze swojemi wojskami, panie hrabio! Moi posłańcy...
Stahremberg zrobił gest przeczący.
— Co się stało? — zapytała Sassa przestraszona.