Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/476

Ta strona została przepisana.
478
JAN III SOBIESKI.

— Przychodzę zawiadomić księżnę panią, że posłańcy ci nie dostaną się do króla polskiego!
— Mów pan, panie hrabio... więc mych wysłańców spotykało nieszczęście? Przejście się zawaliło? Powrócili, nic nie załatwiwszy.
— Nie, księżno! Tatar króla został schwytany i zabity...
— Iszym Beli nie żyje!
— Tak zeznał jeden z ujętych Turków.
— A czerwony Sarafan?
— Znajduje się w ręku nieprzyjaciela! Został ujęty.
Sassa opuściła ręce. Twarz jej przy brała wyraz boleści.
— Tegom się nie spodziewała! — rzekła z cicha.
— Zła to wiadomość, księżno, — mówił hrabia Stahremberg dalej, — dowodzi ona, jak ściśle jesteśmy otoczeni! Nikt nie zdoła się wydostać!
— Pomoc jednak trzeba sprowadzić! — rzekła, — króla trzeba przywołać koniecznie! Nie można także pozostawiać czerwonego Sarafana w rękach Turków, którzy go umęczą i zamordują! Iszym Beli już zginął, ale czerwonego Sarafana możnaby jeszcze ocalić! — Należałoby zaproponować wymianę jeńców, — rzekł hrabia Stahremberg.
— Na to Turcy nie przystaną, panie hrabio, znam ja ich! Nie, trzeba zro bić co innego! Ja wiem sposób, — rzekła Sassa nagle z promieniem nadziei we wzroku, tylko tym sposobem czerwony Sarafan może być ocalony; Nie ma chwili do stracenia! Daj mi pan, panie hrabio, kilku jeźdźców z białą cho rągwią!
— Co księżna pani chce uczynić?
— Ja sama udam się do tureckiego dowódcy, i zażądam od niego wydania czerwonego Sarafana, — odpowiedziała Sassa, ożywiona odwagą. — Ja jedna bezpiecznie mogę się udać do obozu Tur ków, którzy mnie jako małżonce rosyjskiego dostojnika, nie zrobią nic złego, ażeby nie ściągnąć na siebie gniewu Rosyi.
— Szlachetny to i wspaniałomyślny, ale zuchwały zamiar, księżno! Turcy nie szanują białej chorągwi! Obawiam się o życie pani! Jest moim świętym obowiązkiem ostrzedz panią!
— Postanowienie moje jest stanów cze, panie hrabio, i nic w świecie nie od wiedzie mnie od niego!
— I księżna pani sama chcesz się udać do obozu tureckiego? Książę Aminow na to nie pozwoli.
— Książę będzie mi towarzyszył.
— Jeżeli tak, to będę spokojniejszy! Turcy nie poważą się zrobić przykrości księciu lub strzelać do jego eskorty, — rzekł hrabia Stahremberg, — pozwól mi pani wyrazić podziw! Jest to postanowienie bohaterskie.
— Idzie o ocalenie nieszczęśliwego, któremu grozi śmierć straszna, — odpowiedziała Sassa, nie zważając na pochwały, — idzie o spełnienie obowiązku wdzięczności, panie hrabio! Ten czerwony Sarafan niegdyś ocalił mi życie: I ja miałabym dopuścić, żeby zginął bez pomocy, żeby go zamordowano? Nie, nie! Pan sam nie postąpiłby inaczej! Spełniam tylko święty obowiązek!
— Niech niebo błogosławi tobie i twemu zamiarowi, księżno! Oddział jeźdźców jest w każdej chwili do rozporządzenia.
— Nie potrzebuję oddziału, panie hrabio, proszę tylko o trzech jeźdźców! Jeden będzie miał białą chorągiew, a dwaj będą towarzyszyli powozowi, więcej nie trzeba, — odpowiedziała Sassa.