Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/486

Ta strona została przepisana.
488
JAN III SOBIESKI.

gwi strzelały do mojego powozu i tylko szczęśliwemu przypadkowi zawdzięczam, że moja małżonka i ja wyszliśmy cało. Mogłoby to być fatalnęm dla półksiężyca, wielki wezyrze, gdyby która z kul trafiła!...
— Nie mogę za to przyjąć odpowie dzialności, mości książę. W czasach wojennych niepodobna takim rzeczom zapobiedz. Mam jednak nadzieję, że pokój i przyjaźń z carem nie zostaną zakłócone, — odpowiedział Kara Mustafa.
— Moja małżonka przybyła tu w zamiarze ocalenia życia jednemu z więźniów, który znajduje się w ręku swoich Tatarów, wielki wezyrze, — mówił książę dalej, — jest to czerwony Sarafan, o którego uwolnienie zanosi prośbę.
— Pragnąłbym szczerze uczynić zadość życzeniu księżnej, — odparł Kara Mustafa, — ale nie jest to już w mojej mocy. Czerwony Sarafan został ujęty jako szpieg i na śmierć skazany.
— Kto go oskarża o szpiegostwo? — zapytała Sassa.
— Kanclerz Pac! — oświadczył wielki wezyr.
— Teraz ja muszę ci oznajmić, wielki wezyrze, że księżnie, mej małżonce, przyrzekłem uwolnienie czerwonego Sarafana, a Aminow zwykł dotrzymywać słowa! Ponawiam zatem żądanie uwolnienia jeńca.
Szyderczy uśmiech przebiegł twarz Jagiellony. Kanclerz Pac z trudem starał się panować nad sobą.
— Żądanie, mości książę? — zapytał Kara Mustafa, — nie jestem przyzwyczajony do takich wyrazów.
— Jesteś pierwszym sługą sułtana, wielki wezyrze, — rzekł książę Aminow rozdrażniony, — sułtanowi zawdzięczasz swoje stanowisko, inaczej byłbyś pozostał tem, czem byłeś, synu spahisa!
Kara Mustafa zbladł.
Szmer oburzenia dał się słyszeć w namiocie.
— Nie od ciebie żądam jeńca, — mówił książę Aminow bez obawy dalej, — żądam go od twojego pana, i jeżeli odmówisz memu żądaniu, może to mieć nieobliczone następstwa!
— Pozwól odezwać się w tej sprawie łagodniejszemu głosowi kobiety, — rzekła Sassa do małżonka, — lepiej że się dobrocią wszystko zakończy.
I zwracając się do rozgniewanego wielkiego wezyra, dodała:
— Proszę cię, wielki i potężny baszo, abyś mi dał tego jeńca, albo obdarzył go wolnością.
— Nigdy! — zawołał wielki wezyr drżącym głosem, — śmieję się z twojej pogróżki. Moja wola tu decyduje! Nie jestem sługą, ale wodzem, który pragnie unieśmiertelnić swoje imię! Nie zadawaj cie sobie trudu, ażeby zmienić mo ją wolę! Byłoby to daremnem! Czerwony Sarafan jest szpiegiem i umrze!
— Zdaje mi się, mądry i potężny wielki wezyrze, — rzekł kanclerz Pac, — iż jest to szczególną zarozumiałością ze strony cudzoziemca występować do ciebie z takiem żądaniem.
— Czy człowiek ten jest doradcą wielkiego wezyra? — zapytał książę Aminow pogardliwie, wskazując na Paca, — człowiek ten, to polski kanclerz, Pac, a obok niego stoi wojewodzina Wassalska. Oboje oni zdradzili ojczyznę! Tacy przyjaciele i doradcy winiliby znajdować się w miejscu, w którem znajduje się obecnie ów jeniec.
Pac pochwycił za rękojeść szpady.
Jagiellona wyprostowała się dumnie i rzuciła przeszywającem śmiertel-