Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/487

Ta strona została przepisana.
489
JAN III SOBIESKI.

nienawiścią spojrzeniem na księcia i Sassę.
— Wszystko to są słowa ślepej niewolnicy! — rzekła, odwracając się, — nie warto na to tracić czasu! Chodźmy, kanclerzu!
Pac podał Jagiellonie rękę, ukłonił się wielkiemu wezyrowi i wyszedł z nią z namiotu.
— Kto nędzników znosi przy sobie, ten jest blizkim upadku, — rzekł po ich odejściu książę Aminow, — mam tylko uczucie pogardy dla tych dwojga wyrzutków z własnej ojczyzny.
— Pozwól mi odwołać się do twej wspaniałomyślności i dobroci, Mustafo baszo, — rzekła Sassa do siedzącego po nuro wielkiego wezyra, — mówią o tobie, że słuchasz głosu kobiet... a więc spełń moją prośbę! Okaż się łaskawym i obdarz wolnością Sarafana!
— Księżna chce ocalić szpiega? — zapytał Mustafa szyderczo.
— Czerwony Sarafan niegdyś ocalił mi życie, jest zatem świętym moim obowiązkiem także jemu życie ocalić.
— Czerwony Sarafan umrze nim słońce dzisiaj jeszcze zajdzie, — odpadł wielki wezyr, — jeżeli księżna Aminow chce jego głowy, którą przeznaczyłem dla króla polskiego, to może ją otrzymać!
— Nie dobrze jest, wielki wezyrze, walcząc z jednym, drażnić drugiego przeciwnika, — rzekł książę Aminow, — wypada zawsze zastanowić się nad następstwami podobnego kroku. Jeżeli zaniosę skargę, to wojska mego monarchy wystąpią dla pomszczenia wyrządzonej mi obrazy!
— Czy książę przybyłeś tutaj jako wysłannik cara? — zapytał Kara Mustafa.
— Każde moje żądanie uzna i poprze mój monarcha, wielki wezyrze.
— Muszę się o tem przekonać, — odpowiedział Mustafa, — lubię robić podobne próby!
— Puść czerwonego Sarafana, wysłuchaj mojej prośby, wielki wezyrze, — wstawiała się Sassa.
— Carowi, jeżeli się zapyta, odpowiem, że jeniec, którego książę żądał odemnie, nie należał już do mnie, lecz do kogo innego, — odparł Kara Mustafa.
— Do kogóż więc należał? O! powiedz mi! — prosiła Sassa.
— Do wojewodziny Wassalskiej, która z gniewem opuściła ten namiot, — odpowiedział wielki wezyr.
Sassa ze smutkiem spuściła oczy.
— Wola wielkiego wezyra jest decydującą! — rzekł książę Aminow, — nie dam się podejść! Żądanie moje jest jasne i wyraźne: czerwony Sarafan ma odzyskać wolność! Przykładam wielką wagę do tego żądania, obstaję przy niem i dokażę tego!
— Książę zapomina, że decyzya tutaj zależy tylko odemnie i od wojewodziny.
— Wtrąć lepiej tę zdrajczynię do więzienia, w którem trzymasz czerwonego Sarafana, wielki wezyrze! — zawołał książę Aminow, — powiadam ci, że ona i kanclerz są to dwa węże, które ogrzewasz przy swem łonie na własną zgubę!
— Trzy węże masz przy sobie, wiel ki wezyrze! Wierz mej przestrodze, Mu stafo baszo. Trzecim jest Allaraba, kapłan indyjski, — dodała Sassa. — Po raz ostatni zanoszę do ciebie prośbę, puść czerwonego Sarafana! Nie zabijaj go! Pozwól mi go ocalić!
— Księżna trudzi się daremnie. Wielki wezyr nie cofa swojego wyroku, gdyż ubliżyłby sobie. Szpieg umrze!
— Dosyć Sasso! — rzekł książę Aminow rozkazującym głosem do swej