Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/499

Ta strona została przepisana.
501
JAN III SOBIESKI.

— To nas zgubi!
— To sprowadzi na nas nieszczęście!
— A któż nastawał, żeby go stracono? Cudzoziemcy? Psy chrześcijańskie!
— Chcą nas zgubić?
— Czychają na naszą zgubę, chociaż są w naszym obozie!
— Cóż na to mówią janczary?
— Czyż oni o tem myślą? Co ich to obchodzi?
— Czerwony Sarafan nie powinien zginąć!
— A któż temu przeszkodzi? Czy niewidzicie tam czarnego kata? Już czyści pałasz, którym ma wykonać wyrok!
Murzyn rzeczywiście klęcząc przy wielkiej gładkiej skale ostrzył o nią szablę połyskującą w słońcu nucąc przy tem monotonną dziką piosenkę.
Przekonawszy się, że szabla była dość ostra, wyczyścił ją kawałkiem skóry i udał się do pnia.
Tam szerokim nożem zaczął równać powierzchnię pnia i robić wyżłobienie na szyję skazanego. Podczas tej czynności jadł chleb kukurudziany, zakąszając kawałkiem surowego mięsa.
Słońce powoli zbliżało się ku poziomowi.
Nadeszła oznaczona godzina egzekucyi.
— Kanclerz Pac wyszedł do Jagiellony, ażeby się z nią razem udać na miejsce egzekucyi. Współczucia i miłości nie było w duszy tej kobiety ani śladu. Natura widocznie uczyniła ją wyjątkiem. Tylko zewnętrznie podobną ona była do ludzi, powierzchowność jej była porywająco piękna, lecz dusza była wyrodkiem z piekła. Zwierzę nawet kocha swe młode i broni ich.
Jagiellona pragnęła widzieć, jak ten, któremu niegdyś dała życie, będzie je oddawał pod ciosem czarnego kata.
Z jego zgonem była wolną od wspomnienia tego, co niegdyś zaszło; nadaremnie szukanoby jej syna.
Oficerowi, którzy mieli być obecni wykonaniu wyroku zebrali się w miejscu oznaczonem.
Oddział czarnych żołnierzy z pułki! do którego kat należy udał się przez obóz do namiotu Jagiellony.
Wojewodzina i kanclerz wyszli z niego właśnie, aby się udać na miejsce egzekucyi, gdzie spodziewali się ujrzeć także wielkiego wezyra i jego orszak.
Kat i kierujący egzekucyą oficer, wzięli od służących czerwonego Sarafana, który miał ręce związane w tyle.
Patrzył on na czarnych żołnierzy, na oficera i na kata, który niósł w ręku obnażoną szablę.
W pierwszej chwili zdawał się nie rozumieć o co chodziło. Następnie oczy błysnęły ponuro.
Słońce zachodziło; o tej porze zazwyczaj odbywały się egzekucye. Uderzyło go to i odgadł swoje fatalne położenie.
Nie wyszła jednak z ust jego skarga ani prośba, zdawał się z zimnym spokojem godzić ze swoim losem. Pochylony, ponuro patrząc przed siebie, poszedł za oficerem i czarnym katem na miejsce egzekucyi. Czarni żołnierze otoczyli go, robiąc straszny hałas, mający naśladować muzykę.
Orszak postępował ku placowi, na którym zebrani byli Jagiellona, kanclerz Pac i kilku oficerów. Otaczali oni znajdujący się w środku, przygotowany do egzekucyi pień.
Żołnierze znajdujący się w przekopach, zdawali się nic nie wiedzieć o orszaku, ani widzieć czerwonego Sarafa-