Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/500

Ta strona została przepisana.
502
JAN III SOBIESKI.

na, gdyż odwrócili się i odmawiali modlitwy z Koranu.
Czarny kat wstrząsający swoją połyskującą w blasku zachodzącego słońca szablą, wyglądał strasznie.
Orszak wkrótce przybył na miejsce.
Czarni żołnierze otoczyli szerokim kołem pień, przy którym kat stanął.
Czerwony Sarafan również zbliżył się do pnia i przypatrywał mu się.
Oficer kierujący egzekucyą rzekł do Murzyna:
— Słyszałeś wyrok! czyń swoją powinność... oddaję ci skazanego!
W tej chwili w jednej stronie placu powstał hałas.
Czarni żołnierze usunęli się na stronę.
Allaraba ukazał się pomiędzy nimi z rękami podniesionemi do góry właśnie w chwili gdy słońce dotykało poziomu.
Ukazanie się indyjskiego kapłana w tej chwili sprawiło wielkie wrażenie.
Miał on na sobie biały kaftan i złotem przetykany turban. Na rękach jego widać było grube złote bransolety. Czarnobroda twarz jego była poważna i groźna, a z oczu tryskał gniew i oburzenie.
— Wstrzymajcie się, rozkazuję w imieniu wielkiego wezyra! — zawołał donośnym głosem.
Jagiellona drgnęła i z żywą niechęcią spojrzała na kapłana.
Czerwony Sarafan patrzył ze zdziwieniem na Allarabę.
Czarny kat także pytająco nań spoglądał.
Wstrzymajcie się! — powtórzył Allaraba, — dziś wieczór krew przelaną być nie może!
Oficer kierujący egzekucyą stał zdumiony.
Co znaczyła ta zwłoka?
— Przynoszę ci rozkaz wielkiego wezyra, ażebyś dziś wieczór zaniechał egzekucyi, — zawołał Allaraba do oficera.
Jagiellona blada i rozgniewana postąpiła kilka kroków.
— Co to znaczy kapłanie? — zapytała.
Allaraba przystąpił do czerwonego Sarafana, położył rękę na jego ramieniu i rzekł donośnie.
— Nie tykaj go Murzynie! Precz z tą szablą! Dzisiaj wieczorem krew płynąć nie powinna.
To powiedziawszy kapłan rozciął więzy czerwonego Sarafana.
— Co czynisz? — zapytała Jagiellona, nie mogąc dłużej panować nad swym gniewem, — przekraczasz swą władzę, kapłanie!
— Działam w imieniu naszego pana, wielkiego wezyra! — odpowiedział Allaraba.
— Możesz wstrzymać wykonanie wyroku, kapłanie, ale nie możesz dawać wolności! — rzekła Jagiellona. — Jeniec ten jest moją własnością! Nie zrzekam się moich praw!
Czerwony Sarafan, który słyszał te słowa, pochylił się, jak gdyby się szykował do skoku i napaści. Wzrok jego pełen nienawiści wlepiony był w Jagiel lonę, która stała dumna, wyprostowana z marmurową zimną twarzą. Patrzyła ona groźnie na indyjskiego kapłana, jak gdyby chciała w tej chwili wyzwać go do walki, za to, że myślał odebrać jej jeńca.
— Nie wyrzekasz się swoich praw, pani, — rzekł Allaraba, — dobrze więzień jest twoim, ale krew jego dzisiaj przelaną być nie może.
Zaledwie przebrzmiały te słowa, czerwony Sarafan zręcznym skokiem