Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/501

Ta strona została przepisana.
503
JAN III SOBIESKI.

rzucił się do pnia, porwał leżącą na nim szablę i wstrząsnął nią w powietrzu.
Była to straszna chwila.
Sarafan z dzikim śmiechem rzucił się na Jagiellonę.
Szabla błysnęła nad jej głową i byłaby ją ugodziła, gdyby nie to, że oficer przyskoczył do Sarafana i pochwycił go za rękę.
Jagiellona stała przez chwilę jak sparaliżowana. Zdawało się jej, że straszny wyrok ma się spełnić, i że ten, któremu niegdyś dała życie, ma być mścicielem jej zbrodniczych czynów.
Allaraba nie poruszył się nawet, aby przeszkodzić czerwonemu Sarafanowi w spełnieniu jego zamiaru. Oficer wyrwał mu szablę.
— Więzień należy do księżnej pani! — rzekł donośnie.
Jagiellona odzyskała spokój.
— Związać go! — rozkazała.
— Następnie zwróciwszy się do kapłana z trymufującą miną, rzekła:
— On jest mój, kapłanie! nie dostaniesz go! Jeżeli wielki wezyr zmienił zamiary, to ja nie ustąpię! Znasz mnie! Ugiąć się nie dam!
Allaraba spojrzał na nią ponurym, przenikliwym wzrokiem.
Czarni żołnierze związali czerwonego Sarafana.
Słońce zaszło i wieczór zapadł szyb ko.
Kapłan nic nie odpowiedział.
— Moje zadanie spełnione, — rzekł do oficera, — co ma nastąpić, należy do ciebie.
Oficer rozkazał odprowadzić Sarafana do namiotu jego pani.
Allaraba przeszedł dumnie koło Jagiellony, która sama czuwała nad tem, ażeby Sarafana odprowadzono do jej namiotu i oddano jej służbie.

122.
Drżyj przedemną, kapłanaie.

Wystąpienie Allaraby, przeciwne jego dotychczasowemu postępowaniu, wywarło na Jagiellonie głębokie wrażenie.
Kanclerz Pac odprowadził ją do jej namiotu i zauważył wielkie jej wzbu renie.
— Cóż to się stało z kapłanem? — rze kła do niego Jagiellona, gdy pozostali sami w namiocie, — wyjaśnij mi tę zagadkę, kanclerzu! Nie mogę sobie wytłómaczyć tego, co zaszło! On nas odstępuje, opiera się nam!
— Sądzę pani, że ten kapłan indyjski podobny jest do węża! — odpowiedział kanclerz, — ma on swoje własne, tajemne plany i kto wie czy mu w nich nie zawadzamy.
— Biada mu, gdyby chciał nas opuścić! Musiałby upaść! — szepnęła Jagiellona.
— Niełatwo będzie go strącić, wojewodzino. Wielki wezyr bardzo go ceni!
— Któż to jest ten Allaraba? czy mam ci to mówić kanclerzu? Czy twój wzrok bystry dawno tego nie odgadł? Oszust, który zręcznemi sztuczkami wciąga w swe sieci wielkiego wezyra, ażeby go opanować
Kanclerz Pac obejrzał się lękliwie na wszystkie strony.
— Musimy być ostrożni, wojewodzino, — szepnął stłumionym głosem.
— Widzę że boisz się tego człowieka, kanclerzu, — odparła Jagiellona szyderczo, — czy może wierzysz w jego sztuki i proroctwa? Czy i ciebie otumanił swój end ceremoniami, komedyami i bajaderami? Mnie on nie złudzi!