Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/513

Ta strona została przepisana.
515
JAN III SOBIESKI.

stanąć i muszę dotrzymać słowa. Ukarzę tego nędznika, wiem z twoich opowiadań, że jest zdrajcą, wrogiem króla Sobieskiego, banitą, niech więc z mej ręki zasłużona kara go spotka. Chwila nadchodzi, Sasso powóz czeka na dole, hrabia Thurn już przyjechał... bądź zdrowa!
Sassa padła w objęcia swego małżonka, swego dobroczyńcy, nie mogąc powstrzymać łez!
Wszedł hrabia Thurn, sekundant księcia.
— Jeszcze jedno przed mym odjazdem, — rzekł książę, upomniawszy Sassę, ażeby była spokojną i odważną, — pragnąłbym w obecności pana, panie hrabio, na wszelki wypadek złożyć oświadczenie, że gdybym miał zginąć w pojedynku, bąd co bądź jest możliwem, to wszystko, co posiadam, należeć ma do mej małżonki.
Hrabia Thurn skłonił się księstwu.
Następnie książę i hrabia pożegnali się z Sassą.
Oznaczona chwila nadeszła. Księżyc w pełni świecił na niebie.
Dwaj panowie w towarzystwie jednego służącego wsiedli do powozu. Hrabia Stahremberg pozwolił na wyjazd z miasta i powrót do niego.
Sassa z ściśniętem sercem stała w oknie pałacu.
Powóz wyjechał z miasta i zwrócił się ku staremu drzewu, pod którem miało nastąpić spotkanie.
Księżyc świecił jasno.
Tego wieczoru nie strzelano wcale.
Gdy powóz podjechał do starego drzewa, przybyli tam właśnie z drugiej strony kanclerz i pewien basza turecki.
Zeskoczyli z koni przywiązali je.
Jednocześnie służący otworzył drzwiczki powozu.
Książę i hrabia Thurn wysiedli, przystąpili do czekających i ukłonili się im z zimną grzecznością.
Basza zbliżył się do hrabiego.
— Walka odbędzie się na pałasze, panie hrabio, — rzekł, — słyszałem, że o zgodnem załatwieniu sprawy mowy być nie może.
— Ja także mam to samo oświadczyć, — odparł hrabia Thurn zimno.
— Więc walka zacząć się może, — odrzekł basza.
Kanclerz Pac stał ponury i z widoczną niecierpliwością czekał chwili spot kania. Łaknął on zemsty. Człowiek ten nie cofający się przed żadną bronią, pałał żądzą poświęcenia nowej ofiary.
Miejsce pod drzewem było odpowiednie do walki. Księżyc świecił tak ja sno, że można było widzieć wszystko jak w dzień.
Dwaj przeciwnicy dobyli szabel i zajęli stanowisko.
Za kanclerzem stanął basza, za księ ciem hrabia Thurn.
Chwila decydująca nadeszła.
Nic więcej nie mówiono.
Nienawiść i oburzenie obu przeciwników były tak wielkie, że jednocześnie natarli na siebie.
Walka zaczęła się i nie miała się skończyć, dopóki jeden z przeciwników nie padnie.
Ścierali się z sobą dwaj wytrawni szermierze.
Szable połyskiwały w blasku księżyca i szczękały uderzające o siebie.
Książę jednakże walczył lojalnie i honorowo, a wyższość jego w sztuce szermierskiej zapewniała mu zwycięstwo, zaś z oczu Paca czytać było można, że radby był jakiemś podstępnem cięciem pokonać przeciwnika.
Nagle dał się słyszeć głos hrabiego Thurna.