Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/518

Ta strona została przepisana.
520
JAN III SOBIESKI.

Allaraba patrzył z zadowoleniem na Kara Mustafę, który pił trunek zdra dziecki.
Na jego skinienie ukazały się w głę bi bajadery, w krótkich sukienkach, które tańcząc powiewały wachlarzami.
Kara Mustafa uśmiechnął się z zadowoleniem na widok tancerek. Zbliżyły się one i otaczały go coraz bliższem kołem, jak gdyby chciały upoić go rozkoszą.
Wielki wezyr nie troszczył się więcej o Allarabę, który stał za nim ze skrzyżowanemi na piersiach rękami i obserwował go. Wszystkie zmysły wezyra zajęte były widowiskiem, które miał przed oczyma.
Klęcząca bajadera nalała mu znowu kubek. Kara Mustafie smakował trunek coraz bardziej — wypił znowu.
Tancerki zbliżyły się, uklękły i powiewały nań zasłonami.
W tej chwili otworzyła się jedlic ze ścian namiotu. Olśniewający blask, mogący współzawodniczyć z światłem słońca, rozlał się po namiocie. W blasku tym ukazało się bóstwo, na cześć któ rego obchodzono tę indyjską uroczystość.
Kara Mustafa był w najlepszym hu morze i z wielkiem upodobaniem przypatrywał się pięknemu, młodemu uśmiechniętemu bóstwu miłości.
Nagle zagasło światło i Kama znikł.
Wielki wezyr rozkazał klęczącym dokoła bajaderom, ażeby tańczyli dalej, a one chętnie uczyniły zadość jego życzeniu.
Jednakże wino zaprawne narkotykiem, zaczęło objawiać swój skutek, gdyż Kara Mustafa doznawał trudnego do pokonania zmęczenia i z trudnością oczy otwierał. Sądził, że trunek go otrzeźwi, kazał więc podać sobie jeszcze jeden kubek i wypił jednym tchem.
Wydało mu się, że muzyka, której dźwięki brzmiały dotychczas z cicha, zbliżały się do niego i że każda z tańczących bajader była otoczona kołem świetlnem.
Allaraba stojąc nieruchomie za wielkim wezyrem obserwował go ciągle.
Chwila decydująca zbliżała się.
Wielki wezyr lada chwila odurzony i pijany, nie mogący poruszyć się, miał upaść jak martwy na sofę.
Plan indyjskiego kapłana był ryzykowny.
Kara Mustafa nie domyślał się jednak jego zamiaru i grożącego niebezpieczeństwa. Był w błogiem upojeniu i zachwycał się tańcem bajader.
Tymczasem w obozie zapanowała cisza.
Kanclerz i jego towarzysz oświetleni blaskiem księżyca, powracali z pojedynku do obozu.
Rozstali się i poszli do swych namiotów.
Tylko z namiotu indyjskiego kapła na ciche dźwięki czarownej muzyki rozbrzmiewały wśród nocy.
Tańczące bajadery okryły się zasłonami i wyglądały na kształt białych posągów przy niepewnem świetle wnętrza namiotu.
Wielki wezyr pasował się z sennością i był jeszcze w stanie panować nad nią.
Allaraba patrzył na to zdziwiony.
Nagle jednak osłabł opór odurzonego.
Po krótkiej jeszcze walce ze snem, Kara Mustafa padł jak nieżywy na sofę.
Uśmiech zadowolenia przebiegł twarz kapłana.