Na jego skinienie bajadery wybiegły cicho z namiotu.
Allaraba przystąpił do sofy.
Wielki wezyr leżał nie dając znaku życia z zamkniętemi oczyma.
Północ nadeszła.
Kapłan indyjski podniósł ręce do góry.
W tej chwili zgasło blade urocze światło, które dotychczas oświetlało namiot.
Głęboka, nieprzenikniona cisza panowała w namiocie indyjskiego kapłana.
Z niecierpliwością i trwogą oczekiwała Sassa w swoim pałacu w Wiedniu powrotu księcia z pojedynku.
Złe przeczucia wstrząsały jej duszą, opierała się im jednakże i starała się być odważną.
Godziny upływały. Noc zapadła, długa, straszna noc dla niej.
Niecierpliwość Sassy wzrosła do najwyższego stopnia. Pragnęła wiedzieć, co się stało, gdzie był jej małżonek, którego zdrada Paca mogła wydać w ręce nieprzyjaciół lub skrytobójców.
Wzięła okrycie i w towarzystwie jednego sługi wyszła z pałacu.
Przedewszystkiem chciała się prze konać, czy nie widać jeszcze powozu. Z wież na wałach przy księżycowej nocy, wzrok sięgał dosyć daleko.
Pośpieszyła ku bramie, którą książę i hrabia Thurn wieczorem wyjechali z miasta.
Przypadek chciał, że w blizkości wałów spotkała hr. Stahremberga, który konno objeżdżaj fortyfikacye.
Spostrzegłszy księżnę, zsiadł on z konia i zbliżył się do niej.
— Panie hrabio — rzekła Sassa do niego, — mój małżonek, jak panu wiadomo, kilka godzin temu wyjechał z miasta. Czy dotąd nie spostrzeżono powozu?
Hrabia Stahremberg zauważywszy; niepokój księżnej, odpowiedział z trudnością wymawiając słowa:
— Powóz lada chwilę stanie przed pałacem księżnej pani. Doniesiono mi, że przejechał już bramę.
— Powóz jest już w mieście? Gdzież więc pojechał? — zapytała Sassa w największej trwodze, — gdyby jechał do pałacu, musiałabym go spotkać!
— Jeżeli księżna pani pozwoli, odprowadzę panią do pałacu, — odpowiedział Stahremberg z największym współczuciem, — hrabia Thurn już tam czeka zapewne.
— Hrabia Thurn? — zapytała Sassa z przerażeniem, — hrabia Thurn? dlaczego? Gdzież książę? Co się stało? Pan musisz wiedzieć!
— Musisz się, księżno, przygotować na wiadomość, która...
— O, mój Boże! — zawołała Sassa drżąc i bledniejąc, — mój mąż raniony!...
— Nie wiem bliższych szczegółów, księżno. Pozwól się pani odprowadzić do pałacu, tam hrabia Thurn powie wszystko.
Sassa poszła za radą Stahremberga i najkrótszą drogą powróciła z nim do siebie. Służący hrabiego prowadził za nim konia.
Powróciwszy do pałacu, Sassa podziękowała hrabiemu i poszła na górę.
W pałacu nie było jeszcze ani powozu, ani hrabiego. Gdy to oznajmiono księżnej, trwoga jej i niepokój powiększyły się jeszcze.