Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/52

Ta strona została przepisana.
54
JAN III SOBIESKI.

taj, że jeśli mnie oszukasz, to cię zabiję; Znasz Szymona, karczmarzu! Szymon nie robi długich ceremonii!
— Bylebyś tylko zawsze mógł się dobrze napić! — roześmiał się karczmarz, napełniając rąz jeszcze kubek gajowego, — powiedzże mi, Szymonie, jak będzie z tobą, gdy nasz najdostojniejszy pan uda się na wojnę? Czy i ty pójdziesz, czy też tutaj zostaniesz?
— Wszyscy iść muszą, karczmarzu — odpowiedział Szymon, — nastąpi to niezadługo. Oho! wiem dlaczego się pytasz... he! he! lękasz się o to com ci winien! No, widzisz, nie każdy ginie na wojnie, a ci co powracają, miewają pełne kieszenie! Wówczas wszystko odbierzesz z procentem! Jeżeli nie pieniądze to dostaniesz jaki amulet wysadzany drogiemi kamieniami,, albo kosztowny pierścień!
— Musimy iść wszyscy, masz słuszność! Wojewodowie chcą się zemścić wzajemnie liczbą dostarczonych ludzi! Każdy radby najwięcej wyprowadzić do walki! Powiadam ci, Szymonie, że my wszyscy wyjdziemy kiedyś, prędzej czy później na wielkich ludzi! Bo nasz najdostojniejszy pan będzie wybranym na króla, gdy teraźniejszy król umrze albo złoży koronę.
— Czy tak myślisz, karczmarzu? — zapytał Szymon.
Ręczę słowem! Nikt inny nie będzie wybranym tylko on! Słyszałem to od służącego Kazimierza, który o tem słyszał niedawno w zamku. Nasz najdostojniejszy pan jest pierwszym ze wszystkich wojewodów!
— Toż to będzie dopiero bal! Będziemy mogli pić, ile się zmieści! — odpowiedział Szymon, uderzając z ukontentowania pięścią w stół.
— To się rozumie! W Krakowie i na placach przed bramami miasta będą darmo dawali wódkę, będą piekli całe woły, a każdy będzie mógł jeść i pić, ile zechce! A my, gdy nasz najdostojniejszy pan zostanie królem, będziemy mieli pierwszeństwo.
— A to będzie bal, karczmarzu! — powtórzył Szymon.
W tej samej chwili dał się słyszeć grzmot i burza tak gwałtownie zawrzała, że groziła zerwaniem dachu.
— Oho!... teraz już czas! — zawołał Szymon wychodząc śpiesznie. — Przejechać jeszcze nie mógł, zdybię go w samą porę! Pójdę tedy wprost przez gęstwinę! Brzydka dziś będzie noc... brr!
Wstrząsnął się, wypił kubek i porwał nabity muszkiet.
— Ciemno jak w norze, — rzekł gospodarz, wyprowadzając go przed drzwi karczmy.
Szymon mruknął parę niezrozumiałych wyrazów, poczem poszedł w głąb lasu a karczmarz patrzył za nim ciekawie.
— Ma on tej nocy coś na myśli, — pomrukiwał.
W tej samej chwili dał się słyszeć straszliwy grzmot.
— Hu!... straszna będzie noc! — rzekł karczmarz, wszedł do swego nędznego domostwa i zamknął dobrze drzwi za sobą.
Ślepa niewolnica przeszła tuż koło karczmy, ale gdy ją wyminęła, mimowolnie zboczyła z drogi.
Uszła tak dość znaczny kawał i dopiero spostrzegła, gdy się dostała na pole.
Stanęła. Ta pomyłka przeraziła ją. Doświadczeniem jednakże była nauczona, że w takich razach najlepiej zatrzymać się bez poruszenia, ażeby nie stracić kierunku. Zastanowiwszy się poznała, że obrała mylny kierunek.