Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/520

Ta strona została przepisana.
522
JAN III SOBIESKI.

Co miała uczynić? gdzie szukać męża?
Stało się z nim nieszczęście, dowiedziała się o tem od hrabiego Stahremberga, ale jakie?
Niepewność była dla niej zabójczą.
Nie mogła wytrzymać w pałacu, chciała wyjść znowu.
Gdzież jednak miała się udać?
Miała już wyjść, nie wiedząc dokąd, gdy służący oznajmił jej hrabiego Thurn.
Trwogą zdjęta pobiegła Sassa do salonu, w którym hrabia czekał. Była kładą i wzburzoną.
Spostrzegłszy hrabiego, cofnęła się i załamała ręce.
— Przychodzisz pan sam, panie hrabio? — zapytała, — gdzież książę?
— Przykro mi bardzo, mościa księżno, że muszę być zwiastunem smutnej wiadomości, — odpowiedział hrabia wzruszonym głosem.
— Mów pan, mów pan wszystko, panie hrabio! — zawołała Sassa, odzyskując odwagę nie taj nic, gotowam usłyszeć wszystko. Gdzie jest mój małżonek... padł... nie żyje?...
— Żyje... ale ciężko raniony!
— Gdzież jest?...
— W domu lekarza Braili, mościa księżno. Doktór Braila zawezwał na naradę najznakomitszych lekarzy.
— Prowadź mnie pan do niego! Ja tutaj jestem a mój małżonek raniony! Muszę iść do niego koniecznie!
— Wzruszenie mogłoby mu zaszkodzić, mościa księżno!
Sassa spojrzała nań osłupiałem! z trwogi i boleści oczyma.
— Boże wielki!... on nie żyje, pan tylko nie chcesz mi powiedzieć, — krzyknęła Sassa z największą trwogą.
Krzyk ten rozdzierający przejął do głębi hrabiego.
— Żyje... ale jest w niebezpieczeństwie, — odpowiedział.
Sassa włożyła okrycie. Była w niepodobnym do opisania niepokoju. Musiała iść do męża! Serce jej bić przestało.
Pocieszało ją tylko to, że Braila i najznakomitsi lekarze zajmowali się ocaleniem jej ukochanego małżonka.
— Chodź pan, prowadź mnie do rannego, — rzekła stanowczo, — przy nim jest moje miejsce! Ja go będę pielęgnowała.
Hrabia Thurn nie mógł się jej opierać, choć nie był pewnym, czy zastaną jeszcze księcia przy życiu. Lekarze obawiali się katastrofy.
Mówił sobie, że księżna została przygotowaną na wszystko i będzie mogła zapanować nad sobą.
Mylił się jednak.
Spotkanie Sassy z doktorem Brailą było straszne i przejmujące.
Księżna, wdzięczna doktorowi, któ ry jej wzrok przywrócił, z przerażeniem spostrzegła smutek na jego poważnej twarzy.
— Prowadź mnie pan do mego męża! Muszę go widzieć! Muszę być przy nim! Moje miejsce przy jego łóżku! — rzekła Sassa.
I zwracając się do Braili, rzekła:
— A cóż mówią lekarze?
Braila wzruszył ramionami.
— Nie ma nadziei!... jęknęła Sassa.
W tym jej okrzyku streszczała się cała niewypowiedziana jej boleść.
— Obawiamy się tego, księżno, — odpowiedział Braila z cicha.
Sassa zakryła twarz rękami. Nie mogła zapanować nad boleścią. Płakała.
Nikt nie śmiał zakłócać tego świętego bólu.