Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/523

Ta strona została przepisana.
525
JAN III SOBIESKI.

tórz to raz jeszcze, Sefanie! Jagiellona żądała twojej śmierci?
— Więziła mnie w swoim namiocie, widziała medalik na mej szyi i pytała się, zkąd go mam.
— I powiedziałeś jej wszystko, Sefanie?
— Wszystko com wiedział, panie.
— Więc ten szatan go poznał! — rzekł Sobieski do kapitana.
— To niepodobne do wiary, najjaśniejszy panie! — odrzekł Wychowski.
Chiała go zgładzić, aby zatrzeć ślad swojej winy! Opowiadaj dalej, Sefanie!
— Miałem być stracony, ale kapłan indyjski i Armeńczyk ocalili mnie. Uciekłem szczęśliwie!
— Biedny Sefanie! Daj Boże, żebyś nie wpadł powtórnie w ręce tej szatańskiej kobiety! Jagiellona jest twoją matką! Ona dała ci życie! Ona to trzymała cię uwięzionego i ukrytego, gdy byłeś dzieckiem, ażeby cię umorzyć śmiercią powolną! Stary Stefan ocalił cię i umieścił u twojego opiekuna Dorowskiego.
Czerwony Sarafan słuchał z szeroko roztwartemi oczyma. To co słyszał brzmiało dlań jak słowa wymówione w obcym języku. Wojewodzina miała być jego matką?
Wstrząsnął niedowierzająco głową.
— Nie wierzysz temu, Sefanie, — rzekł król, — ale daję ci królewskie słowo, że tak jest! Jesteś naturalnym synem wojewodziny Wassalskiej! Ta wygnana, niegodna kobieta nie warta jest nazywać się twoją matką! Chciała cię zgładzić! Ze wstrętem i przerażeniem mówię o takich zbrodniach przeciw naturze i wszelkim uczuciom ludzkim! Bezbożna ta kobieta nienawidzi cię i prześladuje! Ale teraz pozostaniesz przy mnie, pod moją opieką, ja będę twoim obrońcą!
Czerwony Sarafan spojrzał na króla. Trudno mu było uwierzyć w te słowa.
— A teraz opisz mi obóz i powiedz liczbę Turków, — rzekł król do niego, — wojsko moje jest w prawdzie małe, pragnę jednak pośpieszyć na odsiecz Wiedniowi, pragnę podjąć walkę z wrogiem. Sefanie, armia moja dzisiaj jeszcze wyruszy! Czerwony Sarafan opowiedział wszystko co wiedział, opisał królowi obóz i fortyfikacye, powiedział mu, jak były rozlokowane pułki tureckie, a Jan Sobieski znalazł w tej relacyi potwierdzenie faktu, że wojska Turków były blizko dziesięć razy liczniejsze, niż jego. Nie zachwiało to jednak odwagi.
— Pozostaniesz przy mnie Sefanie, — rzekł — postaraj się przedewszystkiem kapitanie, żeby mu dano jeść i pić. Dać mu także mojego konia, ażeby mógł jechać z nami.
— Dziś jeszcze wyruszasz, panie? — zapytał czerwony Sarafan.
— Tak, dziś jeszcze, — odpowiedział król, — bitwa będzie krwawa! Śmierć lub zwycięstwo, to nasze hasło! A ci zdrajcy Pac i Wassalska znajdują się u naszych wrogów! Chciałbym, żeby wpadli w nasze ręce! Daję słowo, zginęliby haniebnie! Są oni hańbą kraju! Świętym obowiązkiem jest ukarać ich! I ty będziesz świadkiem tej kary, Sefanie! Usłyszysz w jej obecności, co zrobiła, czem zawiniła! Przekleństwo Jagiellonie Wassalskiej i temu nikczemnemu kanclerzowi Pacowi
Wychowski postarał się o to, ażeby czerwony Sarafan odpowiednio został zaopatrzonym. Nie potrzebował on je-