Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/526

Ta strona została przepisana.
528
JAN III SOBIESKI.

Allaraba wstrząsnął poważnie głową.
— Jest nieprzytomny na kilka godzin, — odpowiedział.
— I sądzisz, że się nie obudzi przy przenoszeniu? — spytał Soliman.
— Nie! możecie z nim robić co chcecie, jest jak nieżywy!
— Jak długo trwa ten stan, kapłanie? Assad przystąpił do sofy. Soliman poszedł za nim. Obaj przyjrzeli się odurzonemu.
— Śpieszcie się, — nalegał Allaraba stłumionym głosem.
Armeńczycy przynieśli nosze i postawili je przy sofie.
— Daj nam stary jaki kaftan, aby go okryć! — rzekł Assad, — niebezpiecznie przenosić go w tej odzieży.
— Macie; — odpowiedział Allaraba, podając żądany ubiór.
Assad ubrał wielkiego wezyra, a potem z Solimanem złożył go na noszach.
— Gdzież wasi niewolnicy? — spytał ich Allaraba.
— Nie przyprowadziliśmy ich, ażeby o niczem nie wiedzieli, nosze wyniesiemy sami! — odpowiedział Assad pocichu.
— Cicho! Co to jest? Czy nie słyszysz? — zapytał nagle Soliman swego towarzysza.
— To wiatr nocny, — odrzekł Allaraba.
— Zgaś światło, kapłanie! — zawołał Assad.
Allaraba uczynił to.
Dwaj Armeńczycy wynieśli nosze aż do wyjścia z namiotu.
Kapłan przystąpił do ciężkiej zasłony i usunął ją.
W chwili, gdy dwaj ludzie z noszami wyszli z namiotu i Allaraba wyszedł za nimi, ukazała się tuż przy namiocie ciemna postać.
Postąpiła krok naprzód i blask księżyca oświecił ją.
Była to kobieta w długiem okryciu.
— Stójcie! — zawołała z rozkazującym gestem.
— Wojewodzina! syknął kapłan cofając się.
On ją poznał, gdy Armeńczykom zastępowała drogę.
— Precz! — krzyknął Allaraba stanowczo i postawiwszy nosze sięgnął do pasa.
— Warta! tutaj! — zawołała na cały głos Jagiellona.
— Zdrada! — szepnął kapłan powracając do swego namiotu.
Z kilku stron nadbiegli żołnierze, których Jagiellona miała w pogotowiu.
— Co to znaczy? — zapytała przystępując do noszów, — co tu macie? Assad miał ochotę pchnąć sztyletem kobietę, która w ostatniej chwili przeszkadzała wykonaniu jego planu, ale już otoczyli go żołnierze.
— Światła! — rozkazała Jagiellona, — zobaczyć co tu niosą!
— Jesteśmy zdradzeni, — szepnął Soliman do towarzysza, — jesteśmy zgubieni! zginęliśmy!
— Jest w tem coś podejrzanego! — rzekła Jagiellona do oficera dowodzącego patrolem, — jest północ! Ciekawa jestem, co ci Armeńczycy wynoszą po nocy z namiotu kapłana! Księżyc świeci wprawdzie jasno, ale w noszach nic widzieć nie można. Dajcie światła!
Uczyniono zadość jej rozkazowi.
Jagiellona oświetliła lektykę i cofnęła się.
— Przeczuwałam to! — szepnęła.
Jagiellona skinęła na oficera i kazała mu zajrzeć do noszów.