Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/533

Ta strona została przepisana.
535
JAN III SOBIESKI.

Jedna z kul ognistych padła na dom, w którym znajdowali się ranni, i w kilka minut gmach ten stanął w płomieniach.
Był to straszny wypadek.
Chorzy, mogący jeszcze chodzić, wyskakiwali półnadzy z płonącego budynku. Inni stali na górze, w oknach i krzyczeli rozpaczliwie.
Wkrótce na placu przed domem ukazała się księżna wdowa, której doniesiono o tym wypadku.
Dodawała ona odwagi niektórym wahającym się mężczyznom, ażeby ratowali nieszczęśliwych, przyrzekając im znaczne nagrody.
Skłoniło ich to nareszcie, żeby pośpieszyli do domu dla ocalenia ginących.
Chwilę potem byłoby już zapóźno, gdyż ogień szybko się szerzył i nie można było myśleć o ugaszeniu go.
Sassa hojnie wynagradzała ratujących za każdego ocalonego.
Gorliwym usiłowaniom powiodło się wreszcie ocalić wszystkich rannych chorych. Zaledwie jednak ostatni z nich został uratowany, palący się budynek zawalił się z strasznym hukiem.
W innych także miejscach palące się kule wszczęły pożary, mieszkańcy jednak zdołali je sami zagasić.
Księżna Aminow pojawiała się wszędzie, zachęcając do odwagi, nagradzając ratujących, nędzę.
Środki do życia tak się wyczerpały, że rozdawać musiano codzień mniejsze racye. Gdyby prędko me umożebniono dowozu, należało się obawiać wybuchu chorób zaraźliwych.
Wskutek tego dowódcy załogi wiedeńskiej z inicyatywy dzielnego hrabiego Stahremberga postanowili zrobić wycieczkę, w nadziei, że może im się uda przebić łańcuch oblegających i zabrać im pewną część żywności.
Przygotowania do wycieczki czynione były w wielkiej tajemnicy. Przez cały dzień poprzedni armaty oblężonych odpowiadały na ogień oblegających. Nad wieczorem dopiero zamilkły.
Niebo było pokryte chmurami, padał deszcz drobny, gęsty jak mgła.
Turcy także zaprzestali strzelać, gdyż nic widać nie było. Kule ich zresztą z małemi wyjątkami nie dosięgały celu, gdyż inaczej oddawna połowa miasta byłaby zburzoną. Zapewniają, że w czasie tego dwumiesięcznego oblężenia, Turcy rzucili na miasto sto tysięcy kul, z których tylko bardzo drobna część przypadkowo trafiała. Mieli oni wprawdzie u siebie inżynierów francuskich, którzy im plan oblężenia nakreślili, zachodzi jednak pytanie, czy ci inżynierzy szczerze pragnęli przyczynić się do ich zwycięstwa.
Deszcz podobny do mgły sprzyjał zamiarowi oblężonych. Załoga miasta wprawdzie wskutek chorób i strat w boju zmniejszyła się z czternastu do pięciu tysięcy, ale hrabia Stahremberg odważył się na wycieczkę na czele tej garstki, straż zaś wałów tymczasem pełnić miała straż na wałach, na wieżach i przy bramach.
O dziewiątej wieczorem załoga pod wodzą Stahremberga opuściła miasto.
Było tak ciemno, że o pięć kroków nic widzieć nie było można.
Mały oddział piechoty wysłano naprzód na rekonesans.
Dalej szedł Stahremberg z resztą wojska.
Zimny wiatr jesienny szumiał gwałtownie i zagłuszał wszelkie inne odgłosy.
Złowroga noc zapadła.
Żołnierze ruszyli naprzód.