Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/538

Ta strona została przepisana.
540
JAN III SOBIESKI.

rzekł Kara Mustafa, — kapłan za zdradę zasłużył na śmierć! Wdzięczny ci jestem za to pani, żeś mnie przed nim ostrzegła! Dowiemy się wszystkiego na pewno! Jest pewna siła, której żadna sztuka nie sprosta! Siłą tą jest ogień! Namiot kapłana będzie pilnie do koła strzeżony i podpalony zostanie na cztery rogi! Płomień nie okaże się bezskutecznym! Jeżeli kapłan jest jeszcze w swoim namiocie, to się spali!
— Uwielbiam twoją mądrość i twe postanowienie, wielki wezyrze! — rzekła Jagiellona, — zniszcz wszystko, co przypomina zdrajcę! A jeżeli w namiocie jest jaka kryjówka, która uszła naszej uwagi, to płomienie go z niej wynajdą.
— Idź pani i zarządź jak powiedziałem! — zakończył rozmowę Kara Mustafa, — niech zapalą namiot kapłana! Sam tam pójdę i będę świadkiem wykonania mego rozkazu!

133.
Posąg Kamy.

Namiot Allaraby był już zupełnie spustoszony. Wszystkie cenne przemioty przeniesiono do namiotu wielkiego wezyra, sztuczne urządzenia i narzędzia były zniszczone i tylko rozrzucone szczątki świadczyły o dawnej wspaniałości.
W jednym z przedziałów, w którym potłuczono zwierciadła, stała tylko na dosyć wysokim postumencie biała statua Kamy, indyjskiego bożyszcza, którego uroczystość była dniem upadku kapłana.
Wysoki, potężny posąg jedynie oparł się zniszczeniu, a raczej nie był wacle niszczony. Widok jego wpośród tego spustoszenia czynił szczególne wrażenie. Zdawało się, że nikt nie śmiał tknąć bóstwa. Ale i jego zagłada została postanowiona, gdyż posąg gliniany nie mógł się oprzeć płomieniom.
Dokoła namiotu rozstawieni byli żołnierze. Następnie zbliżyli się ludzie z pochodniami, aby namiot z czterech stron podpalić.
Kara Mustafa wyszedł ze swoim orszakiem z namiotu, aby się przypatrzyć temu rzadkiemu widowisku i być świadkiem tego, co nastąpi. Zajął miejsce nieopodal na podwyższeniu. Wojewodzina Wassalska była przy nim.
Oficer, któremu poruczono wykonanie rozkazu, zbliżył się do namiotu i na jego skinienie zaczęło się widowisko.
Niosący pochodnie zapalili namiot, którego palne części zajęły się zaraz jasnym płomieniem.
Palący się namiot przedstawiał wspaniałe widowisko. Z szaloną wściekłością szerzyły się płomienie, które wszędzie znajdowały pokarm. Kłęby czarnego dymu wzbijały się w powietrze.
Po spaleniu płótna i łatwiej palnych części, ogień objął drzewo i powolniej zwęglające się przedmioty i dostał się do wnętrza namiotu.
Płomienie zmniejszyły się. Wpośród ognia i dymu ukazał się posąg Kamy jeszcze nie tknięty.
W ciągu kilku minut jednakże płomienie zbliżyły się do niego.
Można to było widzieć wyraźnie, gdy dym ustąpił chwilowo.
Aż do tej chwili kapłana ani widać ani słychać nie było i już zaczynano przypuszczać, że Allaraby w namiecie nie było.
Nagle zaszło coś niespodziewanego i przejmującego zarazem.