gróżki jego nie będą mogły się spełnić, gdyż on żyć nie będzie! Trzeba działać szybko i zabić go, aby on nie rzucił się na mnie i nie zabił mnie!... Rrzecz zdecydowana, — dodał po krótkiej chwili, — podzieli los swoich wspólników! Zajmujące widowisko będę miał jutro: walkę trzech skazanych z tygrysem!
Kara Mustafa powrócił do pokoju, w którym nań czekali baszowie i oficerowie jego orszaku.
— Namyśliłem się jaki wyrok wydać na kapłana, — rzekł, — los jego jest zdecydowany! Umrze śmiercią zdrajców, jak dwaj jego wspólnicy.
Zwrócił się do urzędnika zawiadującego jego przyboczną menażeryą i powiedział:
— Mój faworyt tygrys stanie jutro do walki z trzema więźniami, ja sam będę widzem. Każdemu skazańcowi dać sztylet do obrony, ale tygrysowi dziś i jutro nic jeść nie dawać, ażeby nie był pokonany w walce.
— Chcesz swego faworyta tygrysa wystawić na tak nierówną walkę, panie? — zauważył dozorca zwierząt, — trzech uzbrojonych ludzi w mocnej odzieży, to doprawdy zawiele.
— Muszą zdjąć odzież i tylko skórą będą mieli opasane biodra! Sztylety dać im trzeba, taką jest moja wola, — odpowiedział Kara Mustafa, — walka odbędzie się w wielkiej klatce. Taka jest moja wola. Idź i oznajmił kapłanowi, jaki wyrok wydałem na niego! Jeżeli jest panem tajnych potęg, to uczyni tygrysa łagodnym jak baranek, a jeżeli był oszustem, to go spotka zasłużona kara i umrze! Ciekawy jestem tego widowiska. Wykonaj moje rozkazy!
Orszak wielkiego wezyra znał nietylko jego okrucieństwo, ale i nieugiętą jego wolę. Podobne widowiska nie były zresztą rzeczą nadzwyczajną dla znakomitszych Turków, którzy często urządzali walki dzikich zwierząt z niewolnikami, jedynie dla tego tylko, ażeby im się przypatrywać. Kara Mustafa zatem i wielu innych z niecierpliwością oczekiwali dnia następnego.
Na wielkim placu w blizkości namiotu wielkiego wezyra zbudowano okrągły płot z rodzajem pomostu po którym można się było przechadzać.
Pomost ten chodnikiem z desek został połączony z namiotem wielkiego wezyra sprowadzili na to miejsce wielką, ze wszystkich stron żelaznemi sztabami zamkniętą klatkę, w której znajdował się tygrys. Klatkę tę ustaKlatka ta była dosyć obszerna na mająwiono na środku ogrodzonego miejsca. ce się odbyć widowisko.
Dziki zwierz, którego od dnia poprzedniego trzymano o głodzie, zdawał się przeczuwać, że ma nastąpić coś nadzwyczajnego. Chodził po klatce uderzając ogonem o podłogę zataczając wzrokiem i wydając od czasu do czasu ryk straszliwy.
Służący i mamelucy wystrzegali się zbliżać do krat klatki, tylko dozorca, który zawsze miał dć czynienia ze zwierzętami wielkiego wezyra, przystąpił do żelaznych krat i coś przemawiał do faworyta swego pana.
Słowa te zdawały się jeszcze bardziej drażnić głodnego tygrysa, któremu były podawane zamiast pokarmu. Zwierzę stawało się coraz niespokojniej szem i rzucało się po klatce coraz gwałtowniej.
Godzina oznaczona nadeszła.