Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/545

Ta strona została przepisana.
547
JAN III SOBIESKI.

strasznie, że ciało jego stało się krwawą masą, niepodobną do rozpoznania.
Po nasyceniu jednak żądzy morderczej na nim, będzie on musiał rzucić się na inną ofiarę. Tak myślał Soliman basza.
Miał on do wyboru albo zabić tygrysa albo zginąć jak jego towarzysze. Ta myśl wprowadziła go w taką wściekłość, że rzucił się ze sztyletem na tygrysa, prawie oślepionego krwią i walką.
W jednym skoku zbliżył się do zwierzęcia i dobrze wymierzonem pchnięciem wbił mu sztylet w oko. Straszny ryk rozległ się w powietrzu i wstrząsnął klatką. Wszystkich widzów dreszcz przebiegł.
Ból przyprowadził zwierzę do wściekłości. Tygrys widział tylko jednem okiem, rana jego była śmiertelną, ale znalazł jeszcze siłę i czas, aby rozszarpać tego, który nań uderzył.
Soliman basza widział jego ruch niepewny i chciał mu się usunąć, pewny, że zwierzę padnie lada chwila.
Tygrys jednak oszalały bólem, postanowił zemścić się strasznie.
Soliman uciekał przed nim, on jednak skokiem dopędził go i powalił.
Siła dwakroć śmiertelnie ranionego zwierzęcia wyczerpały się. Tygrys przyniótł Solimana swem ciałem, jak gdyby kończąc życie nie chciał ze swych szponów wypuścić tego, który mu je odebrał.
Straszna walka była skończona.
Wielki wezyr ubolewał and stratą ulubionego tygrysa, który właśnie leżąc na Solimanie, wydał ostatnie tchnienie.
Trzy trupy leżały przy nim w klatce. Pokonał trzech przeciwników, lecz zwycięstwo życiem przypłacił.
Gdy potężny zwierz już się nie ruszał, dozorca smutny wszedł do klatki.
Przekonał się i oświadczył wezyrowi, że tygrys nie żyje.
Nareszcie żołnierze zdjęli nieżywego tygrysa z drgającego jeszcze Solimana, którego położyli obok Assada i Allaraby.
— Rzucić ich dzikim zwierzętom, nie warci są pogrzebu! — rozkazał Kara Mustafa, — zdrajcy zabili mi ulubionego tygrysa! Wielki wezyr z orszakiem wyszedł z ogrodzenia, w którem stała klatka, poczem żołnierze i dozorca wykonali jego rozkaz.
Zabitego tygrysa z rozkazu wielkiego wezyra oczyszczono z krwi i zdjęto z niego skórę, którą przeniesiono do namiotu Kara Mustafy, ażeby jako pamiątka po ulubionym zwierzu za dywan mu służyła.
Straszny wyrok został wykonany.
Dwaj Armeńczycy i Allaraba nie powrócili do Stambułu. Kara Mustafa pozbył się swoich nieprzyjaciół... ale jeszcze nie osięgnął zamierzonego celu!

135.
Szlachetny czyn.

W Wiedniu nędza doszła do najwyższego stopnia. Miasto już ani tygodnia utrzymać się nie mogło, bo żywność była wyczerpana.
Ponuro i smutnie patrzyli na to dowódcy. Nie mogli oni dłużej taić przed sobą, że gdyby król polski i jego związkowi ociągali się jeszcze kilka dni, katastrofa nie dałaby się już odwrócić.
A jakiż los czekał miasto, gdyby się poddało Turkom na łaskę i niełaskę?
Okropna to była myśl.
Chciwość łupów i okrucieństwo Kara Mustafy i jego hordy były znane.