Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/550

Ta strona została przepisana.
552
JAN III SOBIESKI.

— Musieli walczyć z ulubionym tygrysem wielkiego wezyra, pani! Wszyscy trzej zginęli, chociaż tygrys padł także, a wielki wezyr kazał ciała naszych panów i kapłana rzucić dzikim zwierzętom.
— A wyście uszli?
— Nam nic nie zrobiono, uszliśmy pani, Spieszyliśmy tu bez wytchnienia, pani, ażeby donieść o losie naszych panów.
— A wasze skrzynie i to co w nich było?
— Broń panowie nasi sprzedali, resztę odnieśli do namiotu kapłana.
Sułtanka Walida kazała wynagrodzić i umieścić w seraju niewolników.
Gdy odeszli sułtan wzburzony wszedł do pokoju, w którym znajdowała się jeszcze jego matka. Był ponury i zgniewany strasznie.
— Zatem i to się nie udało! — rzekł, — teraz jest tylko jeden sposób ukarania zuchwalca: ja sam udam się do obozu!
— Cóż za fatalne postanowienie, sułtanie!
— Czy się lękasz o moje życie? Czy się obawiasz, żeby Kara Mustafa, gdy przed nim stanę, nie targnął się na moją poświęconą głowę?
— A gdyby to uczynił, najjaśniejszy panie?
— Śmierć jego postanowiona! Sam na nim każę wykonać wyrok!
— Ale kto go wykona? Do Kara Mustafy, zdrajcy, przywiązane są wszy stkie pułki, sułtanie, ja wiem o tem najlepiej! Nie licz na janczarów, sprzyjają oni wielkiemu wezyrowi. Nie wykonywaj tego postanowienia, zaklinam cię.
— Pragnę się przekonać, czy jestem opuszczony przez wszystkich. W towarzystwie moich wezyrów i silnego oddziału gwardyi, udam się wraz z wiel kim muftym i jego orszakiem do obozu, ażeby osobiście objąć naczelne dowództwo armii.
— Jeżeli przybędziesz zapóźno, jeżeli Wiedeń już upadnie, jeżeli wojska zbogacą się łupami, to wszystko przepadnie i twoja powaga na zawsze będzie zniweczoną.
— Moje ukazanie się i obecność wielkiego muftego opamiętają wahających się, sułtanko! — odpowiedział sułtan z monarszą dumą, — cierpliwość mo ja i względność wyczerpały się! Ręka moja schwyci zdrajców i odda ich katom!
— Drżę o ciebie, najjaśniejszy panie! — odrzekła sułtanka matka.
— Drżyj, jeśli będę wahał się dłużej! Muszę zgładzić tego niewiernego sługę! Poniesie zasłużoną karę! Z królewskim przepychem, otoczony dworem, puszczę się w podróż do obozu! Wezwać do mnie wielkiego muftego! Dziś wieczorem jeszcze apuszczę Stambuł!
Sułtanka Walida widziała, że niepodobna było oponować dłużej, odeszła zatem stroskana.
Wkrótce potem ukazał się w seraju sędziwy, poważny, surowy szejk-ul-islam, zwany także wielkim muftym, naczelnik reliigijny i został zaprowadzony do sułtana, który już oczekiwał tego wysokiego i wpływowego dostojnika.
Szejk-ul-islam był jednym ze śmier telnych, mającym prawo siedzieć wobec sułtana.
— Kazałem cię prosić do siebie, wielki mufti, — rzekł sułtan, — ażeby cię zapytać, czy nie będzie to z ujmą za-