Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/555

Ta strona została przepisana.
557
JAN III SOBIESKI.

to, — odpowiedział król, — śmierć lub zwycięstwo, oto będzie nasze hasło! Idziemy naprzód! Niezadługo przyjdzie do walnej bitwy, niezadługo biedni Wiedeńczycy zostaną ocaleni. Walka będzie straszną i trudną, ale nie tracę nadziei. Jeżeli Czarnemu-baszy nie udało się dotąd, pomimo tak długiego oblężenia i sił tak przeważnych, pokonać małej, walecznej garstki obrońców, jeżeli nie miał odwagi na szturm stanowczy, to w niwecz się obróci jego sława wojenna, bo go widać zniewieściły rozkosze, lub chciwość nie pozwoliła mu zrobić kroku stanowczego, ażeby z wojskiem swojem nie musiał dzielić się łupami.
— Słowa twoje są słuszne, o ile osądzić mogę z tego, co widziałam i słyszałam — odpowiedziała Sassa, — Kara Mustafa nie chce przyznać swoim oficerom i żołnierzom zwykłego udziału w łupach, a nadto teraz bardzo mało zajmuje się wojskiem, oddany głównie rozkoszom haremu. Dostawiono mu wiele chrześcijańskich niewolnic, nieszczęśliwych dziewcząt które wpadły w ręce Tatarów. Dowiedziałam się o tem wczoraj od pewnego człowieka, którego przypadkiem spotkałam, i któremu dałam się poznać. Człowiek ten jest przybocznym lekarzem Kara Mustafy i musi mu wszędzie towarzyszyć. Jest to Włoch, Genueńczyk, nazywa się Livio Cruvelli.
— Czy ten Cruvelli dobrowolnie pozostaje przy baszy, Sasso?
— W części zmuszony, bo mu nie pozwalają się oddalić, w części dobrowolnie, gdyż otrzymuje hojne podarunki i wysoką zapłatę.
— I cóż mówi ten Genueńczyk, Sasso?
— Obawia się dwóch rzeczy: że Wiedeń lada dzień poddać się będzie zmuszony, i że Czarny basza będzie zgubiony.
— Jeżeli zwycięży, nie może przecież być zgubiony.
— Genueńczyk mówi, najjaśniejszy panie, że sułtan jest zagniewany na Czarnego baszę.
— Ha! wiadoma to rzecz, że głowy baszów tureckich nie bardzo silnie siedzą na karkach, — roześmiał się Sobieski.
— Ale Kara Mustafa polega na swoich pułkach, — mówiła Sassa dalej, — i nie lęka się wcale ani gniewu sułtana, ani zazdrości innych wezyrów. Ty jednak jego i jego wojska, zdemoralizowane przez długą bezczynność, pokonasz łatwo, najjaśniejszy parne, oswobodzisz Wiedeń i doczekam się tryumfu, żeś pokonał wielkiego baszę. Kto tak zna twoją odwagę i dzielność jak ja, ten wszystkiego spodziewa się po tobie.
— Nie będziemy zatem ani jednego dnia zwlekali, — rzekł Sobieski donośnym głosem, — trzeba ocalić uciśnionych! Księżna naraziła się na niebezpieczeństwo, aby nas wezwać, a więc dalej naprzód! Im prędzej uderzymy, tem mniej spodziewanym będzie nasz atak dla wrogów! Udam się natychmiast do sprzymierzonych ze mną książąt, aby ich skłonić, żeby wspólnie ze mną stoczyli bitwę z Turkami i i od razu zdecydowali sprawę. Dzięki ci, księżno Sasso za tę wiadomość. Pozostań jednak w tyle, żebyś się nie dostała pomiędzy walczące strony.
— Do Wiednia powrócić nie mogę, najjaśniejszy panie, a pragnęłabym tutaj doczekać końca walki. Jeżeli mi pozwolisz, pozostanę tutaj.
— To nie bezpieczne, księżno Sasso! — O! nazywaj mnie Sassą jak dawniej, najjaśniejszy panie! Sassa pozo-