Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/557

Ta strona została przepisana.
559
JAN III SOBIESKI.

Ani stan, ami wiek, ani stanowisko lub urząd, ani położone zasługi, ani nawet pokrewieństwo z sułtanem nie stanowiło w tym względzie żadnej przeszkody, nie chroniło od nagłego upadku.
Jaki bądź powód, jakądądź wina była dostataczną i bardzo często sułtan nie uważał za odpowiednie swojej godności podawać jakąkolwiek przyczynę.
Tak postanowił, a od jego decyzyi nice było żadnej apelacyi.
Ten tylko był dla baszów wyjątek, że im posyłano jedwabny sznurek lub krzywą szablę, żeby sami na sobie wyrok spełnili, gdy zwykłych, pospolitych Turków wieszano na szubienicy albo na pal wbijano.
Wezyr, basza, jakikolwiek dostojnik, który ściągał na siebie niełaskę sułtana, częstokroć nawet mimo swej wiedzy nie był wzywany do wytłómaczenia się, nie stawał przed sędziami, najczęściej duszono go lub pozwalano mu odebrać sobie życie wśród nocnej ciszy, lub prowadzono go na jedno z pod wórzy serajowyeh, gdzie u stóp wielkiego czterowiekowego drzewa, pod cieniem jego liści stał biały blok marmurowy, szczątek jakiegoś wielkiego posągu.
W tem miejscu stało rusztowanie, na którem w przebiegu stulecia wiele dumnych głów oddzielono od kadłuba, a w oddaleniu, tuż pod ciemną, jak paszcza piekielna wyglądającą bramą, pro wadzącą do wnętrza seraju, widać było potrójny rząd szczególnych gwoździ, z żelaznemi i miedzianemi, pozłacanemi nałówkami, które miały straszne przeznaczenie, na nich bowiem zatykano skrwawione głowy skazanych.
Straszne to widowisko miało stanowić przestrogę dla żyjących, jak nieograniczoną jest władza tego, któremu służą.
Ale nie tylko tutaj wykonywano wyroki padyszacha.
Nikt nie był przed takim wyrokiem bezpieczny ani w mieszkaniu, ani w, więzieniu, ani w podróży lub w wspaniałych salach seraju. Niełaska sułtana wszędzie mogła doścignąć każdego, kto się na nią naraził.
Przed chwilą jeszcze nie przewidywał on niczego, gdy nagle przynoszono mu wiadomość, że musi zginąć. Nie miał prawa pytać się o przyczynę, nie oznajmiono mu jej wcale. Kat przychodził i skazanemu nie pozostawało nic, jak pod dać się w pokorze.
Niekiedy, jak powiedzieliśmy, skazanemu na znak, że musi umrzeć, posyłano czerwony sznurek. Było to jednak uwzględnienie, które spotykało tylko wysokich dostojników.
Taki czerwony sznurek zrobiony był z końskiego włosia lub konopi, długi półtora metra i okręcony jedwabiem szkarłatnej barwy. Na obu końcach miał chwasty, a na jednym z tych chwastów znajdowała się cyfra sułtana.
Przesłanie takiego sznura dozwalało skazanemu, jeżeli chciał uniknąć egzekucyi, odebrać sobie życie, albo też uczynić wybór pomiędzy uduszeniem i ścięciem.
Uniknąć śmierci było prawie zawsze niepodobieństwem. Ucieczka była już zapóźną, gdyż odbiorca sznurka był strzeżony.
Kara Mustafa pierwszy ufając w swoją potęgę poważył się oprzeć wyrokowi i oddawcę czerwonego sznurka, jak widzieliśmy, odesłał sułtanowi uduszonego z tym samym sznurkiem na szyi.
Sułtan postanowił osobiście nakazać wykonanie swego w tym wyroku i celu wraz z wielkim muftim i świetnym orszakiem wybrał się do obozu, jakkol-