Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/562

Ta strona została przepisana.
564
JAN III SOBIESKI.

Boga, a nie za króla. Jego to było zrządzeniem, że bez bitwy dostaliśmy się na tę górę, i nie dobywszy oręża, odnieśliśmy połowę zwycięstwa. Wrogi ujrzawszy nas na górze, pokryli się do swych przekopów, które się staną ich grobami. Nie czekajcie dzisiaj, towarzysze broni, innego rozkazu, prócz tego jednego, żebyście szli za waszym królem.
Te słowa króla, którego bohaterstwo tylekroć do zwycięstwa prowadziło żołnierzy, wywołały głośne okrzyki.
Zatrąbiono do ataku.
Na lewem skrzydle bitwa już się za częła. Turcy uderzyli na cesarskie i saskie wojska, które zeszły z góry i stanęły za murem, kilka łokci wysokim, w doskonałej pozycyi.
Atak turecki był tak żywy, że pozostała kawalerya saska pośpieszyć mu siała na pomoc.
Gdy nieprzyjaciel to ujrzał, zawahał się, czy ma iść dalej i ustawił swoją jazdę w zasłoniętych miejscach, skąd dawał ognia do Sasów.
Wkrótce wskutek zwrócenia się Sasów na lewo, ogień ten stał się tak szkodliwy i niebezpieczny, że wysłano posłańców do piechoty frankońskich, wzywając ją, aby postąpiła naprzód, ale generał, który nią dowodził, odpowiedział, że ma wyraźny rozkaz od księcia Waldeck, ażeby nie opuszczał swego stanowiska.
Okazało się zatem potrzebnem, aby uniknąć obejścia przez nieprzyjaciela, wysunąć naprzód drugą i trzecią linię Sasów i utworzyć jedną linię dwufrontową.
Ponieważ strzały nieprzyjaciół wielkie szkody wyrządzały Sasom, potrzeba było wyprzeć go z zasłoniętego punktu.
Otwarty atak tak dalece pomieszał Jurków, że nawet na górze, na którą uciekli, częścią nie dotrzymali placu, ustępując miejsca Sasom, częścią po niejakim oporze przy pomocy nadciągających nowych wojsk, które ich zaatakował)’ z boku, zostali do ucieczki zmuszeni.
Elektor wkrótce sam przybył na górę i wyraził wojskom zadowolenie z ich waleczności.
W podobny sposób dwa bataliony cesarskich, pod dowództwem księcia Croy, zaatakowały Turków, przyczem książę sam został raniony, a cesarscy napotkali na silny opór, aż wreszcie książę Ludwik badeński kazał saskim dragonom z drugiej linii zsiąść z koni i na ich czele z dwoma działami uderzył na nieprzyjaciela, którego w końcu całkiem z góry wypłoszył.
Gdy to się działo na lewem skrzydle, prawe skrzydło i środek odbywało marsz uciążliwy przez lasy i góry. Linia bojowa odpierała Turków coraz dalej i wszędzie łatwo pokonywała ich ataki.
Około południa wyszli najprzód cesarscy i zaraz po nich Polacy na dolinę i wojska sprzymierzone ukazały się Wiedeńczykom na dolinie w takim wzorowym porządku, jak przedtem stały na Kahlenbergu.
Przedewszystkiem potrzeba było zdobyć ufortyfikowaną silnie przez wielkiego wezyra wieś Nussdorf, następnie Heiligenstadt, potem zaś sprzymierzeni ujrzeli się na równem polu.
Wtedy Kara Mustafa zwrócił całą swą siłę przeciw Polakom.
Było to około drugiej godziny po południu.
Zbyt śpieszny atak kilku polskich szwadronów jazdy, których przeważna liczba nieprzyjaciela otoczyła i zmusiła do śpiesznej ucieczki, mógł źle oddziałać na innych i zachwiać ich także, zwła szcza, że nadciągnęło więcej Turków i