Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/57

Ta strona została przepisana.
59 
JAN III SOBIESKI.

nych synów szlacheckich rodzin, a stanowiła znaczny odddział który śpiesząc w pomoc piechocie, zręcznym manewrem uderzył na Szwedów z boku.
Oddział konnicy szwedzkiej puścił się także naprzód, ażeby odeprzeć atak i prawie jednocześnie po obu stronach zaczęły grat armaty aż ziemia wstrząsała się od huku. Artylerya jednakże obu stron nie była dość liczną, ażeby mogła rozstrzygnąć zwycięstwo i musiało przyjść do ręcznej walki, w której mąż staje przeciw mężowi.
Starcie było tak straszne, że cała linia pokryła się poległymi i żywi musieli przechodzić przez zabitych. Wystrzały muszkietów zionące śmiercią i spustoszeniem ucichły wkrótce i wywiązała się na całem bojowisku straszna walka na pojedynkę. Rozkazy wodzów przebrzmiewały niedosłyszane, każdy musiał bronić swojego życia i długi czas zdawało się, że ani Szwedzi ani Polacy nie cofnęli się o krok jeden.
Murem stały szeregi obu stron walczących. Miejsca poległych zajmowali natychmiast inni. Na jęki rannych nie zważano. Furya wojenna szalała w swojej orgii, ludzie zapominali, że mają przed sobą swych bliźnich.
Kawalerya polska przełamała linię nieprzyjacielską i zaczęła się rzeź straszliwa. Dzielni mężowie i młodzieńcy wywijali połyskającemi w blasku księżyca szablami, inni strzelali z karabinów i pistoletów, a przerażeni nieprzyjaciele padali pod ich konie.
W pierwszym szeregu walczących znajdowali się Marek i Jan Sobieski. Jednym rycerskim ożywieni zapałem walczyli obok siebie i bez trwogi przedzierali się w nieprzyjacielskie szeregi.
Wkrótce jednakże rozłączył ich przebieg walki. Jan Sobieski odwagą przodował i świecił tym, którzy postępowali za nim jako wzór waleczności i nieustraszonego męstwa.
Jak gdyby zaklęty od pałasza i kuli popędzał koma nieustannie dalej. Wrogowie cofali się przed nim, jak gdyby niepodobna było stawić mu oporu, a którego z nich dosięgła jego szabla, ten padał martwy lub raniony.
Ale i Marek nie pozostał w tyle za przykładem swojego brata, tak że dwaj ci młodzieńcy wszystkim przodowali i oświetleni blaskiem księżyca wyglądali jak dwie bohaterskie postacie, których zuchwałe męstwo o zwycięstwie rozstrzyga.
W liczbie śpieszących za nimi w bój jeźdźców znajdował się także ponury Michał Wassalski. Widział on obu braci odznaczających się godną podziwienia odwagą, a widok ten utwierdził go jeszcze bardziej w zbrodniczym zamiarze skorzystania z tej przyjaznej okoliczności i pozbycia się tego, któremu nad kolebką przepowiadzianą była korona.
Ten Jan Sobieski, król przepowiedziany znajdował się przed nim w blasku księżyca dzielny i waleczny jak starożytny bohater.
Michał Wassalski miał w pogotowiu nabity pistolet. Walczył sam białą bronią, a strzał przeznaczył dla Jana Sobieskiego. Jeżeli kula trafi go w ciżbie walki, nikt nie będzie wiedział, że poległ jako ofiara żądzy panowania i zawiści, wszyscy pomyślą, że poniósł śmierć w walce.
Na wschodzie zaczęły się już ukazywać jasne paski. Księżyc na bladem niebie coraz wątlejszym przyświecał blaskiem.