Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/570

Ta strona została przepisana.
572
JAN III SOBIESKI.

gwałtownością na oddziały uchodzących Turków.
Na drodze, którą szło wojsko i przyległem polu wszczęła się straszna walka.
Woźnica Jagiellony drżąc o swe życie, jak mógł popędzał konie. Walka wrzała w niejakiem oddaleniu i Jagiellona sądziła, że będzie mogła przemknąć się niepostrzeżenie.
Gdy jednak konie pędziły coraz prędzej, co nasuwało domysł, że powóz ucieka, kilku jeźdźców puściło się nagle za nim, ażeby go zatrzymać.
Zaczęli wołać na powóz, żeby stanął, ale woźnica pędził dalej.
Jeźdźcy grożąc pistoletami i najeżdżając kazali mu stanąć.
Woźnica myślał, że zdoła ujść i nie zatrzymywał się.
W chwilę potem dało się słyszeć kilka strzałów, woźnica zachwiał się na koźle i spadł.
Prawie w tym samym czasie Jagiellona uczuła, że powóz stanął. Jeden z koni trafiony kulą padł, drugi zatrzymał się.
Polscy jeźdźcy otoczyli powóz.
Dwaj z nich zajęli się woźnicą, który dawał jeszcze znaki życia, trzeci zbliżył się do powozu.
Jagiellona poznała w nim kapitana Wychowskiego.
Zbladła. Czuła, że była zgubioną.
Trzej jeźdźcy zeskoczyli z koni.
Wychowski zbliżywszy się, poznał wojewodzinę Wassalską, o której wiedziano, że była w obozie nieprzyjacielskim.
— Aresztuję panią wojewodzinę! — rzekł, kłaniając się.
Jagiellona szybko wyjęła mały sztylet z poza gorsu.
Wychowski jednak odgadł zamiar zdrajczyni i szybko chwycił ją za rękę.
— Proszę pani o sztylet, — rzekł.
Jagiellona spojrzała nań wzrokiem pełnym nienawiści. Po odebraniu sztyletu nie miała siły się sprzeciwić.
Nie opuściła jej jednak przytomność umysłu. Odzyskała panowanie nad sobą, zimny spokój i dumę.
— Czego pan chcesz odemnie? — zapytała, — nie jestem na polskiej ziemi! Co znaczy ta napaść?
— Aresztuję panią, — powtórzył Wychowski tonem stanowczym, — byłaś pani u naszych nieprzyjaciół. Kto się dopuszcza zdrady, ten utraca wszelkie prawa! Co dalej stać się ma z panią, o tem nasz król i pan rozstrzygnie! Tymczasem dwaj towarzysze Wychowskiego odprzęgli od powozu zabitego konia.
Walka uciekających ze ścigającymi trwała ciągle. Ściemniało się.
— Wzywam panią, abyś nie stawiała oporu, — rzekł Wychowski do Jagiellony, — gdyż musiałbym kazać związać panią.
Jagielona mierzyła go wzrokiem pogardy i nienawiści.
Była jednak zmuszoną poddać się.
Senat będzie tutaj decydował! — rzekła dumnie.
— W czasie wojny król decyduje, pani wojewodzino! Wieszanie zbiegów i zdrajców od niego zależy! — odparł kapitan.
Jeden z jeźdźców przyprzągł tymczasem swego konia na miejsce zabitego, a sam wsiadł na kozieł w miejsce woźnicy, który przed chwilą ducha wyzionął.
Jagiellona poddała się konieczności, z pewną nadzieją, że może w zamęcie powiedzie się jej ucieczka.
Wychowski z towarzyszami odstawili ją dć obozu, który tymczasem przez Sobieskiego został zajęty.