Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/574

Ta strona została przepisana.
576
JAN III SOBIESKI.

ła zupełna zmiana w obozie. Był pewnym, że zastanie Jagiellonę w jej namiocie.
Przybywszy do bozu bez przeszkody, bo wszyscy go znali i wiedzieli, że król go przyjął, udał się nocą pod namiot, w którym jak wiemy istotnie znajdowała się wojewodzina, umieszczona tam przez Wychowskiego.
Ujrzawszy przed namiotem wartę, czerwony Sarafan, stanął na chwilę niezdecydowany.
Dziwiło go to i przeszkadzało mu w jego zamiarze.
Wkrótce jednak, nie zważając na wartę, wszedł do namiot.
Warta nie śmiała zatrzymać człowieka, któremu król pozwolił swobodnie chodzić po obozie.
W namiocie było ciemno.
Jagiellona znajdowała się w jednym z przedziałów, w którym całe urządzenie pozostało niezmienione, i tam po długich rozmyślaniach o tem, co zaszło, położyła się na sofie i usnęła.
Cisza panowała w namiocie.
Czerwony Sarafan znał dobrze namiot swojej śmiertelnej nieprzyjaciółki, która go chciała oddać w ręce kata i miała być jego matką, czego on nie rozumiał i co go śmieszyło.
Wewnątrz namiotu, macając, szukał drogi i szedł najciszej, co mu było tom łatwiejsze, że podarte obuwie zgubił w drodze.
Nagle nogą nastąpił na jakiś przedmiot.
Pochylił się i przekonał, że to były trzewiki.
Pomacał jej i roześmiał się cicho.
Obuwie to czerwone, haftowane złotem mogło mu się przydać.
Włożył je.
Następnie poszedł dalej i wkrótce przybył do przedziału, w którym spała na sofie Jagiellona.
Natężył słuch. Zdawało mu się, że słyszy lekki oddech.
Pochylony, czatujący, jak dziki zwierz na ofiarę, stał w milczeniu przez chwilę.
W tej chwili przez szklanne okno w suficie namiotu padł promień księżyca.
Blask jego niepewny, ale jasny, pomieszał czerwonego Sarafana. Ujrzał przy sobie swój cień i przeląkł się widać bo się cofnął.
W ruchu tym znalazł się przy sofie, na której spała Jagiellona.
Cień zniknął. Sefan obejrzawszy się, ujrzał śpiącą.
Nieopisana wściekłość i radość zarazem ożywiła jego blade, obłąkane rysy.
Wzrok wlepił w śpiącą kobietę, palce mu się skurczyły, jak gdyby całem odczuwał doznane wrażenie.
Pochylił się powoli i pocichu.
Księżyc oświetlał Jagiellonę i stojącą nad nią złowrogą postać czerwonego Sarafana.
Dziki tryumf malował się w jego rysach wzroku.
Miał w swoim ręku tę, która go chciała oddać w ręce kata, i którą nienawidził! Mógł uczynić zadość swej nienawiści! Roześmiał się szatańsko! Śmiech ten rozległ się głucho po oświetlonym blaskiem księżyca namiocie.
Obudziło to Jagiellonę.
Przerażenie na chwilę sparaliżowało jej członki.
Patrzyła na czerwonego Sarafana, sądząc, że ją dręczy sen straszny.
W tej chwili jednak czerwony Sarafan rzucił się na nią.