Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/577

Ta strona została przepisana.
579
JAN III SOBIESKI.

— Dziękuję ci za ten dowód wierności. Cenię go tem bardziej, że lękasz się o mnie. Kto jest ze mną, może upaść wraz ze mną, ryzykujesz zatem wiele! Powracaj śpiesznie do Stambułu, ażebyś nie upadł wraz ze mną, gdy zostanę strącony! Idź! Bądź zdrów!
— Sułtan jeszcze żyje, tron nie jest opróżniony. Wysłuchaj mojej prośby, porzuć ten plan niebezpieczny! Pojedź ze mną do Stambułu i usprawiedliw się.
Kara Mustafa pogardliwie wstrząs nął głową.
— Na to już zapóźno, Muradzie effendi, — odpowiedział stanowczo, — to się już na nic nie przyda. Ty nie wiesz co się stało!
— Wiem wszystko. W ostatnich dopiero czasach zaczęto w seraju otaczać się tajemnicą i nikt niczego dowiedzieć się nie może. Tyle wiem, że sułtan z wielkim muftim wyjechał ze Stambułu, niewiadomo dokąd, zapewne do jakiego świętego miejsca.
— Więc sułtan wyjechał ze Stambułu?
— Od mojego wyjazdu mógł już powrócić. Przybyłem tu, aby cię ostrzedz!
— Dziękuję ci! Bądź zdrów!
Murad effendi nic nie wskórał. Czarny basza nie wierzył w grożące mu niebezpieczeństwo. Nie dokonawszy tego, co zamierzył, musiał powracać, po rozmowie z baszami, których zachęcał, ażeby w każdym razie bronili sprawy wielkiego wezyra.
W kilka dni potem przybył do Kara Mustafy dawny jego rządca domu w Stambule, sędziwy Said, który posiadał zupełne jego zaufanie i był wiernym jego sługą.
Padł on przed Kara Mustafą na kolana i ucałował kraj jego kosztownej, złotem przetykanej szaty.
— Panie! — zawołał błagalnie, pod nosząc ręce do wielkiego wezyra, — niebezpieczeństwo ci grozi! Przybyłem aby cię ostrzedz!
— I ty, Saidzie? — zapytał Kara Mustafa z uśmiechem.
— Jedzie tu wysłannik sułtana i wielki mufti, — mówił Said, — uprzedziłem go! Przynosi ci rozkaz...
— Rozkaz? — ciekawy go jestem, Saidzie!
— Nie czekaj go panie! Jedź do Stambułu, usuń podejrzenie...
— Milcz Saidzie! Nie chcę nic więcej słyszeć, — rzekł wielki wezyr, — mój przyjazd do Stambułu równałby się nowej klęsce.
— Wpływem twoim, mądrością I odwagą zaklniesz niebezpieczeństwo i staniesz się większym niż jesteś! Jedź, obal nieprzyjaciół, którzy cię oskarżają i chcą zgubić!
— Już zapóźno, Saidzie!
Wierny sługa mało nie upadł słysząc te słowa.
— Nie lękam się niczego, — mówił Kara Mustafa dalej, — wróć do Stambułu. Ciekawy jestem usłyszeć, jaki roz kaz mi przyniesie wysłannik sułtana.
Stary Said stroskany odjechał na powrót.
W kilka dni potem wielki wezyr ze szczątkami swej armii przybył do Belgradu.
Tutaj mógł zebrać nowe siły, tu mógł się przygotować do nowych czynów.
Nagle wystrzały armatnie z Topczi Doreh oznajmiły przyjazd wysłannika sułtańskiego.
Rozeszła się szybko wiadomość, że znakomity basza o trzech buńczukach z wielkim orszakiem odbędzie wjazd do fortecy.