Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/579

Ta strona została przepisana.
581
JAN III SOBIESKI.

jąco na swoich podwładnych i wyczytał na ich twarzach zamiast współczucia tylko obojętność lub źle ukrywane zadowolenie, poznał, że jest zgubiony, że ci, na których liczył, odstąpili go.
Ibrahim tryumfował, dotrzymał sło wa danego sułtanowi.
Kara Mustafa nagle rzucił swą szablę do stóp sułtańskiego wysłańca, porwał z jego rąk złowrogi sznurek, i sam go sobie włożył na szyję rozpiąwszy kosztowną swą odzież.
Straszna to była chwila. Uroczysta cisza panowała dokoła.
Kara Mustafa upadł na kolana i zwracając się ku wschodowi, gdzie właśnie ukazała się purpurowa tarcza księżyca, z poza czarnych lesistych gór Serbii.
Usta jego blado-niebieskie szeptały ostatnią modlitwę do Ałłacha.
Ibrahim skinął na dwóch herkulesowej postaci Murzynów, którzy się znajdowali w jego orszaku.
Dwaj Murzyni silnemi rękami ujęli za końce jedwabnego sznura.
Z zimną krwią wysłannik sułtana dał katu, który znajdował się także w jego orszaku rozkaz, ażeby ściął głowę skazanego.
Kat wystąpił naprzód, podniósł ostrą, jak brzytwa szablę wielkiego wezyra i wzniósł ją wysoko w powietrzu.
Dwaj Murzyni trzymali uduszonego, który już nic nie wiedział o tem zakończeniu strasznej egzekucyi i podłożył poduszkę pod jego zwieszoną głowę.
Szabla mignęła w powietrzu; głowa Kara Mustafy spadła.
Krew trysnęła strumieniem.
Jeden z Murzynów podniósł ściętą głową i pokazał zebranym.
Wschodzące słońce nazajutrz oświetliło ściętą głowę wielkiego wezyra którą Ibrahim Szatan kazał wystawić na baszcie fortecy.
Wkrótce potem skrwawioną broń, zbroję i odzież skazanego sprowadzono do Wiednia i jeszcze dziś zwiedzający arsenał miejski mogą widzieć za szkłem czaszkę najeźdźcy habsburskiej stolicy.

143.
Ofiara miłości.

W Szwechacie, w blizkości którego wzniesiony obelisk jeszcze dziś przypomina miejsce spotkania się cesarza Leopolda I z Janem Sobieskim, oswobodzicielem Wiednia, Polacy rozbili obóz i po części w domach mieszkańców, a po części w namiotach kwaterowali.
Król polski zadowolony był świadomością, że niezachwianie i dzielnie spełnił święty obowiązek, który przyjął na siebie.
Gdyby szlachetny i wielki czyn potrzebował wdzięczności, ażeby jego wielkość i szlachetność znalazła uznanie, to źle byłoby z zasługą Sobieskiego, gdyż niewiele mu wówczas okazano wdzięczności.
Wielu współczesnych, zapewne z za wiści, starało się zmniejszyć zasługę kró la, przedstawiając, że zwycięstwo było bardzo łatwem, ażeby tym sposobem imię jego pozbawić słusznej chwały.
Potomność jednak była sprawiedliwszą, niż współcześni i jednomyślnie nazwała go oswobodzicielem Wiednia.
Jeżeli zważymy okropne położenie uciśnionego miasta, które znikąd nie mogło spodziewać się pomocy, nadzwyczajną siłę wojsk Kara Mustafy, ożywionych fanatyzmem i żądzą łupu, oraz słabą stosunkowo liczbę zwycięzców, to jasnem będzie dla nas, że tylko niepo-