Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/581

Ta strona została przepisana.
583
JAN III SOBIESKI.

rych Sobieski liczył szczególnie, bardzo długo dali czekać na siebie, sam zaś król mówi tylko o czterech kompletnych szwadronach husarzy i ułanów, którzy w pierwszych szeregach imponowali swym widokiem.
Z tego wojska znaczniejszą część, około 12,000 stanowiła kawalerya, na doskonałych koniach i dobrze, a nawet z przepychem uzbrojona. Pozostałe 3,000 była to piechota, którą sam król nie wiele sobie ważył i która też zewnętrznie nie czyniła dobrego wrażenia.
W bitwie jednakże Polacy wytrzymali najgwałtowniejsze natarcie nieprzyjaciela, główna zatem zasługa spada na ich wodza.
Jan Sobieski przy silnej, muskularnej budowie ciała odznaczał się żywym, śmiałym i przez trudy wojenne ani przez niepokojowe krajowe nieugiętym umysłem.
Odbył on całą podróż konno, cały dzień był zajęty rozporządzeniami, przyjmowaniem posłańców, audyencya mi i rekonensansami, tak, że zaledwie pozostawał mu czas na spoczynek, którego często zupełnie się wyrzekał. W czasie bitwy, pominąwszy wspomnianą już osobistą waleczność, okazał się nietylko dzielnym wojownikiem, ale jako wódz naczelny on był głównym sprawcą zwycięstwa.
W Szwechacie Sobieski zajął kwaterę tymczasowo w kilku pokojach jednego domu, nim przeznaczony dla niego namiot rozbito. W jednym pokoju udzielał rozkazów i posłuchań, drugi służył mu za sypialnię.
Kapitan Wychowski doniósł mu pewnego dnia, gdy się już ściemniało, o przybyciu księżnej Aminow, której jesz cze nie widział po zwycięstwie.
Wyszedł zaraz naprzeciw niej, podał jej rękę i wprowadził ją do pokoju.
Sassę głęboko wzruszył widok zwy cięzcy.
— Przybyłam tu, najjaśniejszy panie, tylko, aby wyrazić moją wdzięczność, — rzekła, — czemże jednak są słowa tam, gdzie uczucia przepełniają serce! Przyszedłeś, najjaśniejszy panie, zbliżyłeś się i nieszczęśliwi zostali ocaleni! Wezwałam cię, powiedziałam ci, jak wielką była nędza i rozpacz... gdy cię ujrzałam, odzyskałam nadzieję! I nadzieja mnie nie zawiodła! Niebo zesłało cię i ocaleni modlą się za ciebie!
— Przeceniasz moją zasługę, księżno, — odpowiedział król łaskawie.
— Oh! gdyby mi było danem umrzeć za ciebie, najjaśniejszy panie, — mó wiła Sassa z zapałem, — czyż mogłaby być śmierć piękniejsza? Serce moje pra gnie jedynie, ażebym ci mogła dowieść wdzięczności i przywiązania! Byłeś, naj jaśniejszy panie, zawsze obrońcą biednej, ślepej niewolnicy, twojej Sassy! Było mi błogo i rozkosznie, kiedyś mnie nazwał swoją Sassą! A jaka wdzięczność przepełniała serce moje! Teraz jedyną dążnością mego życia jest okazać ci wdzięczność! Jakież radosne chwile przez ciebie, najjaśniejszy panie! Imię twe jest we wszystkich ustach! Wielbią cię, nazywają cię zbawcą Wiednia! Głodni, znędzniali, nieszczęśliwi okrzykują z radością twoje imię. O! jak to pięknie i dobrze być dobroczyńcą ludu, a takim dobroczyńcą ty jesteś najjaśniejszy panie! Wieki przyszłe będą sławiły twoje imię i potomkowie ocalonych będą cię z wdzięcznością wspominali!
— Dosyć pochwał, księżno! Uczyniłem to tylko, co było moim świętym obowiązkiem, — przerwał król patrzącej nań z zachwytem Sassie, — przybywasz księżno, z Wiednia?
— Przeżyłam tam najpiękniejszą chwilę, mojego życia, najjaśniejszy pa-