ujrzała, podniosła się raz jeszcze na skrwawionem łożu.
— Drogi mój panie! — rzekła słabym głosem, — żegnam się z tobą.
— Sasso! ty umierasz!... umierasz za mnie... — zawołał król wzruszony do głębi duszy, wyciągając ręce do Sassy, patrzącej nań z zachwytem, — przelewasz krew za mnie! Dla mnie był przeznaczony ten cios morderczy! Sasso droga, powiedz, kto cię zamordował?
— Kanclerz Pac, — szepnęła, padając na poduszki.
— Śmierć i hańba nędznikowi! — zawołał Sobieski, zaciskając pięści, — pomszczę twą śmierć! Za mnie umierasz szlachetna, droga istoto!
— Umieram chętnie.... za ciebie.... piękna ta śmierć... — szeptała Sassa jeszcze, — żegnaj mi królu... Bóg... niech będzie... dla ciebie i dla mnie.... łaskawy...
Gorące krople łez spływały po męskiej twarzy króla.
Sassa skończyła.
Brzask dzienny przez okna pokoju oświecał jej twarz spokojną i pogodną.
Widocznie śmierć nie sprawiła jej boleści, wyzwoliła ją, przyjęta przez nią radośnie, bo ją za ukochanego ponosiła.
Blady promień słońca padał na piękne, błogim uśmiechem przybrane rysy zmarłej.
Król odmówiwszy modlitwę, odwrócił się.
Wszyscy obecni klęczeli, i za przykładem monarchy odmawiali modlitwy.
Jan Sobieski stłumił łzy... po raz to pierwszy widziano go płaczącym.... Zahartowany w bojach bohater wylał pierwszą łzę po stracie najwierniejszej istoty, jaką posiadał na ziemi.
Wszedłszy do przedpokoju, w którym się znajdowało kilku oficerów z jego orszaku, wydał natychmiast rozkaz szukania i ścigania kanclerza Paca.
Ze zeznań warty i placówek okazało się, że był on w obozie przebrany w mundur rotmistrza, a przeszukanie obozu wykryło, że zdołał oddalić się bez przeszkody.
Zwłoki Sassy z rozporządzenia króla przewieziono uroczyście do Warszawy i tam złożono w grobowcu w jednym z kościołów.
Poważny był, wspaniały i długi orszak pogrzebowy, który opuszczał obóz.
Na wozie żałobnym, zaprzężonym w sześć koni, umieszczono nosze, na których ustawiono trumnę, pokrytą zielonemi gałęziami.
Przed wozem żałobnym szedł kapłan. Oficerowie królewscy konno tworzyli orszak.
Oddział gwardyi królewskiej towarzyszył pochodowi i stanowił jego eskortę.
Ze zbolałem sercem Jan Sobieski patrzył na orszak pogrzebowy, puszczający się w długą drogę do Warszawy.
Teraz obowiązkiem jego było ukarać mordercę i pomścić zmarłą.
Odprowadzono na wieczny spoczynek ofiarę, co aż do śmierci wierną była swojemu przywiązaniu, ale w sercu Sobieskiego żyła zawsze jego Sassa, luby skowronek, który go niegdyś śpiewem swoim zachwycał.
Teraz umilkło już na zawsze to tak piękne ptaszę.
Ostatnie życzenie nieszczęśliwej Sassy spełniło się jednakże.
Ocaliła ona Sobieskiego, poświęcając się za niego, widziała go w blasku sławy, a zarazem oswobodzicielem Wiednia.
Po tem wszystkiem śmierć ciężka dla niej być nie mogła.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/585
Ta strona została przepisana.
587
JAN III SOBIESKI.