Z rozporządzenia króla i księcia prymasa Jagiellona wysłaną została do Warszawy, gdzie po ukończeniu wojny i powrocie króla miała być pociągniętą do odpowiedzialności za swe czyny.
Pod silną eskortą odstawiono oskarżoną o zdradę i inne ciężkie zbrodnie wojewodzinę do stolicy, i tam umieszczono ją w jednym z pokoi jej pałacu, obsadzonego czujną i liczną strażą.
Do posługi podano jej służącą.
Jagiellona z zimną pogardą poddawała się wszystkiemu. Zdawało się, że sądziła jeszcze, ażeby na seryo targnięto się na nią, wdowę po wojewodzie. Spokojnie zatem oczekiwała przyszłości nie obawiając się o swe życie.
Już w drodze zaledwie, że nie udało się jej uciec przy pomocy jednego z eskortujących ją oficerów, w ostatniej jednak chwili spostrzeżono ten zamiar i przeszkodzono jego wykonaniu.
Gdy przybyła do swojego pałacu w Warszawie zaczęła się czuć jeszcze bardziej bezpieczną.
Król sam nie mógł jej skazać, gdyż należała do senatorskiej rodziny i mogła być tylko sądzoną przez trybunał złożony z osób równie znakomitego rodu. A w liczbie takich znalazłoby się zapewne wielu, którzy w oskarżonej nie widzieliby zbrodniarki, tylko wdowę po wojewodzie.
Nie wolno jej było wychodzić z pokoju; który jej przeznaczono, miano jednakże dla niej tyle względności, że jej pozwolono przyjmować wizyty.
Młody oficer, który jej towarzyszył w podróży do Warszawy, hrabia Benedykt Opaliński, którego piękność i duma tak dalece olśniło, że upojony miłością chciał jej dopomódz do ucieczki i udać się z nią razem do obcego kraju, i teraz bez ustanku myślał tylko o tem, jak ją wybawić i uprowadzić.
Poczynił on w skrytości wszelkie przygotowania, a następnie udał się do jej pałacu.
Ponieważ jako oficer i magnat miał wstęp wszędzie, dostał się więc bez przeszkody do jej pokoju.
Jagiellona przyjęła go prawdziwie czarującym uśmiechem.
Młody hrabia przystąpił do niej, ukląkł i ucałował z zapałem rękę dumnej, pięknej, ale pozbawionej serca kobiety.
— Przychodzę, aby cię ztąd uprowadzić, najpiękniejsza z kobiet na ziemi, — szepnął namiętnie.
— Wstań, młody przyjacielu, — łaskawie odpowiedziała Jagiellona, — mówisz mi o ucieczce i chciałeś mnie już raz do niej nakłonić.... dlaczegóż to?
Ponieważ drżę o ciebie, najdroższa istoto, — mówił Opaliński, — ucieknę z tobą za granicę, wszystko do tego przygotowałem! Tej nocy jeszcze wyprowadzę cię z pałacu. Przy mnie, w przebraniu będziesz mogła wyjść bezpiecznie! Powóz czterokonny przygotowany do szybkiej podróży, jest w pogotowiu.
— Hrabio Opaliński, — uśmiechnęła się Jagiellona, — pocóż te wszystkie przygotowania? Wkrótce zbierze się najwyższy trybunał i przywróci mi wolność, a wtedy wystąpię jako oskarżycielka.
— Usłuchaj mnie i uchodź ze mną! — zaklinał Opaliński, — nie licz na opiekę prymasa i innych! Jeżeli uciekniesz ze mną, unikniesz wszelkiego niebezpieczeństwa! Wieczór nadchodzi! Nie traćmy tej nocy!