Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/587

Ta strona została przepisana.
589
JAN III SOBIESKI.

— Nie obawiaj się o mnie, młody przyjacielu, zostanę tutaj i będę broniła się sama, — odpowiedziała Jagiellona.
— Bądź moją! Oddaj mi się! — mówił namiętnie dalej Opaliński, — gdy uciekniemy razem będziemy mogli w innym kraju rozpocząć życie pełne rozkoszy.
— Jesteś zbyt gwałtownym, hrabio Opaliński.
— Co to jest? Czy słyszysz? — rzekł nagle młody oficer, — lud z głośnemi okrzykami przebiega ulice... słychać strzały armatnie... Na zbawienie... już zapóźno! Król z orszakiem i pułkiem gwardyi zbliża się do miasta! — zawołał Opaliński, — przyspieszył przyjazd! Miał przybyć dopiero w przyszłym tygodniu!
— Idź pozdrowić i powitać zwycięzcę, hrabio Opaliński! Młody oficer z rozpaczą zasłonił rękami twarz.
— Teraz wszystko zgubione! — jęknął.
— Niepotrzebnie się trwożysz, mój przyjacielu, jeszcze nie wszystko stracone, — odrzekła.
— Jesteś uwięzioną i nie mogę cię ocalić. Teraz już ucieczka jest niemożebna!
— Słyszysz muzykę, hrabio? słyszysz radosne okrzyki tłumu? — zapytała Jagiellona szyderczo, — już dziś rano mówiono mi, że królowa wyjechała z Warszawy, udając się naprzeciw Jana Sobieskiego. Odbywa on teraz wjazd tryumfalny do miasta! Spiesz hrabio Opaliński, ażeby cię nie ominęła ta uroczystość! Weź udział w okrzykach tłumu. Przygotuj wieńce laurowe!... Wahasz się?
— Boleję księżno... boleję nad tobą i nad sobą... piękny mój plan zniszczony!
— Nie mów tego, mój przyjacielu.
— Tylko ucieczka może cię ocalić!
— Z tem można czekać!
— Czekanie to śmierć twoja, wojewodzino!
— Słyszysz tę wrzawę, hrabio? — zapytała Jagiellona i zbliżyła się do okna pokoju, ażeby wyjść na plac, do którego okrzyki i gwary już się zbliżały.
Opaliński stał nieruchomy i osłupiały.
— Ha! Co to jest? — szepnęła Jagiellona, cofając się od okna.
Młody hrabia przystąpił do niego, aby zobaczyć co się działo na dole i co przestraszyło wojewodzinę.
Czerwony Sarafan, widmo wojny, wjechał na pięknym koniu na plac, a tłum go witał okrzykami.
Był ubrany czerwono jak dawniej, a na nogach miał złotem tkane czerwone trzewiki, jak się zdaje, zdobyte na wojnie.
Widok czerwonego Sarafana, za którym jechało kilku oficerów konno, przestraszył i rozgniewał Jagiellonę, która sądziła, że Sefan oddawna puścił się gdzieś w świat.
Jan Sobieski sprowadził go, aby jak zapowiedział, użyć go na świadka i oskarżyciela przeciw niej.
Gniew i nienawiść błysnęły w jej oczach, zaczynała pojmować grożące jej niebezpieczeństwo.
— Dlaczegóż teraz nie moglibyśmy uciec, hrabio Opaliński? — rzekła, — podczas wjazdu króla nikt nie będzie na nas zwracał uwagi.
— Chcesz uciekać, wojewodzino? Jeżeli tak, to wszystko jest możebne, — odpowiedział Opaliński z zapałem, — dla ciebie gotów jestem na wszystko!