Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/588

Ta strona została przepisana.
590
JAN III SOBIESKI.

— Więc zróbmy próbę tej nocy, mój młody przyjacielu! Miej powóz w pogotowiu i przynieś dla mnie przebranie!
— Spieszę wszystko przygotować! Bądź gotową o północy!
To powiedziawszy, wyszedł.
W tej chwili właśnie Jan Sobieski na czele wojsk zwycięzkich odbywał wjazd tryumfalny do miasta.
Marya Kazimiera wyjechała naprzeciw niego i powitała go.
Prawie wszyscy wojewodowie i dostojnicy znajdowali się w orszaku króla.
Lud okrzykami witał zwycięzcę, odzywały się wystrzały armat, dzwoniono we wszystkie dzwony.
Radość bez granic panowała na ulicach i placach Warszawy i długo w noc się przeciągała.
O późnej nocy dopiero gwar zaczął cichnąć, umilkła muzyka i radość.
Tymczasem Opaliński ukończył przygotowania i ukrywszy pod płaszczem przebranie dla Jagiellony, udał się do jej pałacu.
Warta nie broniła mu wejścia.
Bez przeszkody dostał się do pokoju Jagiellony, która już nań oczekiwała odprawiwszy służącą.
Opaliński wszedłszy namiętnym uściskiem objął wojewodzinę.
— Teraz jesteś moją! — szepnął, — teraz należysz do mnie, czarodziejko, któraś mnie usidłała swymi wdziękami.
— Czy wszystko gotowe, mój przyjacielu? — zapytała Jagiellona.
— Wszystko! Uciekamy natychmiast.
— Czy nas przepuszczą przez bramę miasta?
— Dozorca bramy wie, że dwaj jeźdźcy mają wyjechać w nocy. Uprzedziłem go o tem. Za miastem czeka powóz podróżny.
Jagiellona włożyła odzież przyniesioną przez Opalińskiego. W nocy niepodobna było poznać, że była kobietą.
Trzeba było tylko przejść koło warty stojącej przed domem.
Opaliński był gotów w razie potrzeby zabić szyldwacha.
— Chodź — szepnął, — za godzinę będziesz wolną, będziesz moją! Otworzył drzwi. W korytarzu znajdowała się warta.
— Chodź, kapitanie, — mówił Opaliński do idącej za nim Jagiellony, — nagadaliśmy się dosyć, śpieszmy do domu.
Szyldwach poznał głos oficera i nie zatrzymywał ich.
Przybylii do przedsionka na dole i mieli właśnie zamiar wyjść, gdy nagle stanął przed nimi człowiek z zapaloną świecą i oświetlił ich twarze.
Był to czerwony Sarafan.
Zawołał on czuwających na dole żołnierzy i wskazał im Jagiellonę.
Nim Opaliński zdołał temu przeszkodzi, zerwał jej z głowy kapelusz i oświetlił jej twarz.
Roześmiał się dzikim, obłąkanym śmiechem.
Opaliński pochwycił szablę chcąc go zabić.
Żołnierze rzucili się na Jagiellonę.
— To uwięziona! Chce uciekać! — wołali, przytrzymując wojewodzinę, która trzęsła się z gniewu.
Opaliński podniósł szablę na Czerwonego Sarafana, który byłby zginął bez ratunku, gdyby wiedziony instynktem nie odrzucił od siebie światła, tak ze Opalińskiego nagle ciemność ogarnęła.
Cios jego szabli padł w powietrze.