Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/594

Ta strona została przepisana.
596
JAN III SOBIESKI.

była nieszczęśliwą, mój synu, nie gniewałem się jednak o to na nią, bo czyliż mogła czuć się szczęśliwą przy starcu?
— Ty żyjesz... ty nie umarłeś!... muszę sobie ciągle powtarzać, szlachetny Janie Zamojski, gdyż owo nocne spotkanie jest dla mnie dziwnem i niepojętem, — wyznał Jan Sobieski.
— Widziałem, że Marya Kazimiera kocha ciebie, młodego zwycięskiego wodza, — mówił starzec dalej, — słyszałem waszą tajemną rozmowę... Nie sądź jednakże, żebym gniewał się na ciebie, albo przeklinał Maryę. Przebaczyłem jej, gdy wyznała mi winę. Następnie przyszło do tego, żem wypił zatrute wino.
— Któż wlał truciznę do twego wina?
— Z początku miałem straszne podejrzenie... Marya i ty powinniście mi wybaczyć... — mówił starzec dalej, — była to okropna myśl, która mi nie dawała spokoju i dla której żałowałem, żem rzeczywiście nie umarł!...
— A zatem przypuszczałeś... że Marya... albo ja...
— Była to grzeszna myśl, drogi synu! Krótko jednakże prześladowała mnie ona, gdyż wkrótce upewniłem się, że trucicielką moją była ta, która mi zdradziła waszą miłość i która cię nienawidziła!
— Jagiellona?
— Tak!
— Więc ten szatan chciał i ciebie zamordować?...
Nie udało jej się! Słuchaj dalej! Byłeś w Krakowie. Pokój twój leżał obok mojego. Jagiellona nalała trucizny, lecz mylnie wybrała pokój! Dostała się do mojego i ja wypiłem napój zabój czyź przeznaczony dla ciebie!
— To okropne!
— Nie umarłem jednak od tej truci zny, byłem tylko obumarłym i wszyscy wzięli mnie za umarłego. I ty i Marya wierzyliście w moją śmierć, tylko Korybut, mój wierny sługa, wątpił. Poruszyłem się... czuwał przy mnie i widział to... ocalił mnie i pielęgnował.
— Ocaliłeś się od śmierci i mnie o tom nie zawiadomiłeś?
— Nie chciałem zakłócać waszego szczęścia, nie chciałem dla świata wracać do życia, z którem już raz się rozstałem, — mówił sędziwy Zamojski dalej, — dla wszystkich byłem umarły, ale mogłem żyć i działać w cichości.
— Tyś był mym tajemniczym opiekunem, moim wybawcą!... Ostrzegałeś mnie zawsze, gdy mi niebezpieczeństwo groziło!
— Czyniłem to, a tym sposobem życie moje, niewiadome nikomu, miało swój cel! Kochałem cię, widziałem w tobie godnego i wielkiego wodza i kierownika mojej ojczyzny! Pragnąłem za chować cię dla kraju!
— A Marya... i ona nie domyśla się, że żyjesz, że poniosłeś tak niesłychaną ofiarę, szlachetny Zamojski... ale ty bledniesz... chwiejesz się... krew płynie z twojej rany...
— Czas mój upłynął... nareszcie doszedłem do celu... oddawna pragnąłem spoczynku...
— Jesteś raniony... Nazarze! sprowadź lekarzy...
— To napróżno, mój synu; Ostatnie moje życzenie spełnione... widziałem cię raz jeszcze, wyjawiłem ci moją tajemnicę... Wiesz teraz kto był tym tajemniczym mnichem, który ci się ukazywał tak często... Teraz umrę chętnie... Bolało mnie, że tak długo nie mogłem cię widzieć szczęśliwym... ale teraz ten czas przeminął... Mam tylko