jedną prośbę do ciebie... Gdy umrę, każ mnie tajemnie nocą przewieźć do Krakowa. Zachowaj moją tajemnicę, nie wyjawiaj nikomu, że żyłem jeszcze! W Krakowie każ mnie tam złożyć, gdzie jak sądzą wszyscy, leżę oddawna. Spełń moje ostatnie życzenie...
— Pozwól mi przynajmniej powiedzieć Maryi... sprowadzić ją tu!...
— Teraz nie... niech się dowie po mojej śmierci, — rzekł starzec.
— Ona jest tutaj, Nazar ją zawiadomił! — odpowiedział Sobieski, wskazując na drzwi.
Na progu ukazała się królowa w białej nocnej odzieży.
Zamojski, który upadł na sofę, spojrzał jeszcze na wchodzącą.
Było to ostatnie spojrzenie umierającego.
Słabym ruchem podał królowej rękę.
— Patrz... przychodzisz jeszcze na czas, Maryo, ażeby pożegnać tego szlachetnego męża, — mówił Sobieski, — tajemnica jest wyjaśniona! On był tym starym mnichem, który w chwilach niebezpieczeństwa zjawiał się i przestrzegał mnie! Jan Zamojski nie umarł, żył, lecz taił swe życie, ażeby szczęściu naszemu nie przeszkadzać!
Marya padła na kolana patrząc na umierającego starca.
Nie była w stanie słowa wymówić, pod tak silnem zostawała wyrażeniem.
Łzy świeciły w jej oczach, gdy rękę umierającego trzymała w swoich rękach.
— Żyjcie szczęśliwi, — szeptał starzec słabym głosem, — moja ostatnia chwila nadeszła... przenoszę się nareszcie do wńeczności... Jestem zmęczony... dajcie mi zasnąć....
— Szlachetny mężu! — rzekł Sobieski wzruszony do głębi, — przebacz nam złe, któreśmy ci wyrządzili!
— Błogosławię was... umieram w pokoju... Spełnijcie moje ostatnie życzenie... złóżcie mnie... w cichości... na spoczynek...
Nazar i przyboczny lekarz królewski wzeszli do pokoju.
Król poszedł naprzeciw niemu.
— Spełniam ostatnią wolę umierającego, — rzekł cichym głosem, — zakazuję wam mówić o tem komukolwiek co tu widzicie. Jan Zamojski kasztelan krakowski, nie umarł, lecz żył dotychczas i umiera w tej chwili.
Marya płakała cicho... Następnie wstała.
Lekarz królewski przystąpił do sofy i odsłonił ranę starca.
Teraz dopiero można było widzieć, że była to rana głęboka i śmiertelna.
Lekarz chciał ją opatrywać, ale było już zapóźno.
Ostatnie tchnienie nastąpiło po chwili.
Lekarz odstąpił.
— Śmierć nastąpiła, — rzekł do króla.
Uroczysta cisza panowała w pokoju.
Sobieski podał królowej rękę i zbli żywszy się wraz z nią do zmarłego, odmówił krótszą, półgłośną modlitwę.
Tejże jeszcze nocy w cichości, powozem królewskim jeden duchowny i stary sługa Korybut odwieźli ciało zmarłego do Krakowa. Na dworze nikt się nie dowiedział o tem co zaszło.
Gdy powóz przybył do Krakowa, nabalsamowano ciało i złożono je do gro bu, który dlań był przeznaczonym, bez wystawy, bez rozgłosu, tak, że tajemnica, którą zmarły pragnął zachować dla wszystkich, pozostała tajemnicą.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/595
Ta strona została przepisana.
597
JAN III SOBIESKI.