Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/605

Ta strona została przepisana.
607
JAN III SOBIESKI.

— Nie, w zamku go niema, — odpowiedział drugi, — niewiadomo, gdzie się podział.
— Za sześć godzin odbędzie się w pałacu Wassalskich egzekucya, — mówił pierwszy, — czy wiesz, że czerwony Sarafan jest synem wojewodziny?
— Co?... któż to powiedział?...
— Koledzy, którzy wczorajszej nocy konwojowali wojewodzinę do sądu.
— I ona go tak w świat puściła?
— Czerwony Sarafan, który wczorajszej nocy także był w sali, chciał się rzucić na wojewodzinę.
— No, za kilka godzin spotka ją za to kara!
— Cicho... co to jest? — zapytał nagle jeden z wartowników.
— Na wszystkich świętych... to znowu stary mnich! — odpowiedział drugi, żegnając się.
— To on... zbliża się korytarzem!
— Nie zatrzymuj go.
Dwaj wartownicy przy słabem świetle, oświecającym korytarz, widzieli rzeczywiście zbliżającego się starego mnicha.
Był on ubrany w ciemny habit, który osłaniał całe jego ciało, a kaptur miał tak na głowę nasunięty, że nic z pod nie go widać nie było.
Powoli, poważnym krokiem zbliżył się do galeryi.
Dwaj żołnierze nic nie wiedzieli o wypadku, który zaszedł jednej z poprzednich nocy, i był utrzymywany w tajemnicy, uważali więc to zjawisko za owego starego mnicha, który już oddawna od czasu do czasu ukazywał się nocami w zamku i nie zatrzymywali go.
Nie zwracając uwagi na wartę, mnich wszedłszy w galeryę, zwrócił się w stronę, prowadzącą do pokoi króla i bez przeszkody szedł dalej.
Cicho i pusto było w korytarzach, ponieważ północ już minęła.
Stary mnich widocznie dobrze znający miejscowość, zwrócił się do przedpokoju króla.
I tutaj stała warta, ale nie zatrzymała znanego zjawiska i nie broniła mu otworzyć drzwi do przedpokoju, w którym nie było nikogo, paliło się tylko kilka kinkietów.
Mnich przeszedł przedpokój i dostał się do salonu sąsiadującego z sypialnią króla, a oświetlonego podobnież.
Tutaj był jeszcze stary sługa, Nazar, który drgnął, ujrzawszy znowu nagle przed sobą nocne zjawisko, jakkolwiek wiedział, że ono już się pokazywać nie może, ponieważ tajemnica została wyjaśnioną i stary Jan Zamojski już nie żył.
Nazar cofnął się o krok i patrzył przez chwilę na wchodzącego osłupiały.
Co znaczyło to nowe zjawisko? Stary mnich zdawał się nie troszczyć o służącego, lecz chciał przejść koło niego do sypialni, do której król wszedł przed chwilą.
Nazar jednakże odzyskał przytomność.
— Stój! — zawołał, — kto jesteś?
Zjawisko stanęło na chwilę i zdawało się, że chce przystąpić do Nazara, trzymając rękę pod habitem.
— Odpowiadaj, albo zawołam! — rzekł Nazar.
Głuchy dźwięk z pod kaptura był jedyną odpowiedzią, a jednocześnie mnich przystąpił do Nazara, wydobywając z pod habitu rękę, uzbrojoną sztyletem.
Nazar odskoczył.
— Na pomoc! — zawołał.
Król usłyszał głos sługi i otworzył drzwi sypialni.