Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/607

Ta strona została przepisana.
609
JAN III SOBIESKI.

Żołnierze, kochający króla, a więc rozgniewani na skrytobójcę, związali Paca z zadowoleniem i wyprowadzili.
Nazar udał się następnie do sypialni króla, który jeszcze nie poszedł na spoczynek.
Jan Sobieski stał zamyślony na środku pokoju, — myślał o kolejach życia Paca.
Wróg ten śmiertelny króla kończył swoją kary erę i czekała go śmierć haniebna. Lecz czyliż nie był on tylko ofiarą Jagiellony? Czyliż nie ona była główną winowajczynią?
Nie było pod tym względem wątpliwości. Gdyby nie wpływ tej szatańskiej kobiety, Pac nie byłby upadł tak nizko.
A teraz musiał przypłacić życiem swe zaślepienie.
Stary sługa, Nazar, padł do nóg swemu królowi.
— Czego chcesz, Nazarze? — zapytał król.
— Zdaje mi się, że najjaśniejszy pan jest raniony, i nie mogę się uspokoić, — odpowiedział stary, wierny sługa.
— Nie, Nazarze, nie jestem raniony, — odpowiedział król.
— To cud, najjaśniejszy panie, — rzekł Nazar składając ręce, — drżałem już o drogie życie najmiłościwszego pana!
— Wstań, Nazarze, i idź spać, już późno, — rozkazał król.
Służący wyszedł, król patrzył za nim z zadowoleniem. Miłem mu było widzieć, że ma w nim człowieka, pełnego niezłomnej wierności, miłości i poświęcenia.
Tymczasem Wychowski kazał zaprowadzić Paca do starej wieży w zamku, którą nazywano czerwoną wieżą.
Była to starożytna budowa, otoczona na zewnątrz u góry galeryą. Na szczyt jej prowadziły schody, oddawna nie używane. Ściany były bardzo grube, drzwi na dole żelazne, okna małe, opatrzone kratami, uważano ją zatem za bezpieczne więzienie.
Pac domyślił się zaraz, że mu tę wieżę przeznaczą na więzienie.
Zawołano burgrabiego zamku, który miał klucz od wieży i Wychowski kazał mu otworzyć wielkie, napół zardzewiałe, ciężkie drzwi żelazne.
Kilku żołnierzy przyniosło pochodnie.
Z niemałym trudem, po długich usiłowaniach otworzono nareszcie drzwi.
Duszne powietrze zaczęło wydobywać się z wnętrza.
Na dole znajdowała się obszerna, pusta izba, z której wązkie i strome schody prowadziły na górę.
Żołnierze z pochodniami weszli naprzód, następnie kazał Wychowski wprowadzić Paca.
Zimno i ponuro było w czerwonej wieży, w której oddawna nikt nie miesz kał.
Wychowski kazał kanclerzowi, którego żołnierze trzymali ciągle, iść na schody.
Żołnierze niosący pochodnie, szli naprzód i oświecali wnętrze wieży.
Więzień z ponurą twarzą poddawał się wszystkiemu, co z nim czyniono.
Poszedł na górę po wązkich, stromych schodach.
Pozostali żołnierze poszli za nim.
Kapitan i burgrabia zamykali orszak.
Gdy przybyli na pierwsze piętro, znaleźli tam wązki korytarzyk, po obu stronach którego znajdowały się dobrze zaopatrzone drzwi.
Wychowski kazał jedne z tych drzwi otworzyć.