da i jego małżonka nie doznawali żadnego współczucia.
— Chciałaś uciec, niewierne stworzenie, — rzekła Jagiellona, — pocóżeś w nocy chodziła do lasu? Przekonałaś się zapewne teraz, że ucieczka ci się nie uda!
— Chciałabym umrzeć! — szepnęła Sassa.
— Krew płynie z jej rany! Wynieść ją! — rozkazał wojewoda.
— Nie ucieknie mi ona więcej, — rzekła Jagiellona, — już ja sama o tem pamiętać będę.
W tylnym narożniku zamku znajdowała się dosyć wysoka wieża, w której w czasach wojennych mieszkał dozorca, mający obowiązek obserwować, czy nie zbliża się skąd nieprzyjaciel.
W tej wieży, do której prowadziły strome schody, znajdowało sic na górze kilka izb od dłuższego już czasu niezajętych.
Do jednej z tych izb kazała Jagiellona zanieść ranioną i niezdolną do stawiania oporu Sassę. Przyrządzono tam dla niej nędzne posłanie ze słomy, na ktorem położyli ją służący.
Jagiellona sama dopilnowała, żeby drzwi wieży dobrze zamknięto i poleciła jednej szczególnie oddanej sobie służącej, żeby ślepej niewolnicy przynosiła jadło i wodę.
Gdy Sassa sama pozostała w wieży, gdy odgłosy kroków i rozmowy zniknęły w oddaleniu, gdy głęboka, straszna cisza objęła ją, podniosła się nieszczęśliwa na posłaniu.
Wyglądała przerażająco blado, jak gdyby blizką była śmierci. Miłe jej delikatne rysy wyrażały boleść i rozpacz.
Znajdowała się w miejscu, które dla niej było straszne, w ręku, ludzi, których obecność przejmowała ją przerażeniem.
A Jan Sobieski nie usłuchał jej przestróg i próśb! Jan Sobieski pozostawił ją w ręku tych strasznych ludzi, nie okazawszy jej żadnego współczucia.
Sassa zasłoniła twarz rękami i łkała. Boleść duszy dręczyła ją okropniej; niż rana.
Była opuszczoną i odepchniętą. Jan Sobieski darował ją, nie usłuchał jej ostrzeżeń! Wprawdzie tym razem u niknął szczęśliwie grożącego niebezpieczeństwa i sam był ocalony, ale pozostawił Sassę w ręku swych nieprzyjaciół. Nie miał dla niej współczucia, nie kochał jej.
Myśli te szarpały duszę biednej Sassy! Czyliż spodziewała się ona, że może być pokochaną przez niego? Czyż bujna jej fantazya pod wpływem gorącej, pełnej poświęcenia miłości mogła przypuszczać, że Jan Sobieski otworzy dla niej swe serce? A czyż jej nie uratował niegdyś z jeziora? A czyż jej nie odwiózł rannej z polowania?
A jednak darował ją. Darował tak, jak się daje kwiatek kochance!
Czyżby kochał Jagiellonę?... tego szatana?
Ślepa niewolnica drgnęła na tę myśl... to przypuszczenie przerażała ją, było dla niej nieznośne...
Upadła na słomę, siły opuściły ją, przestała myśleć.
Obudziwszy się czuła pragnienie i dotkliwy ból w ranach.
Z trudnością powstała, obmacały izdebkę i znalazła dzbanek z wodą.
Ugasiwszy pragnienie, pozostałą wodą obmyła swoje rany.
Nikt nie miał nad nią litości, nikt nie przychodził aby opatrzyć jej rany,
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/64
Ta strona została przepisana.
66
JAN III SOBIESKI.