Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/67

Ta strona została przepisana.
JAN III SOBIESKI.

— Nie tracę nadziei, że zdołam stąd uciec, — mówiła dalej do siebie, — będziesz mnie napróżno szukała w klatce, dumna, pozbawiona serca kobieto! Jeszcze jest dzień, odwiedziny twoje przestrzegają mnie o tem! Gdy służąca twoja przyniesie mi chleb i wodę, będę wiedziała, że już noc jest blizko. Ucieknę zatem, aby udać się w tropy tego, do którego życie moje należy. Pójdę za nim na pole bitew, aby go ostrzedz przed tobą i twoim żądnym krwi małżonkiem.
Dziwny zapał odbijał się w bladych rysach ślepej niewolnicy. Sassa miała w tej chwili w dziewiczej swej postaci i w wyrazie twarzy coś niewypowiedzianie uroczego.
Jakaż to sprzeczność pomiędzy nią ożywioną i przepełnioną uczuciem miłości, a knującą plany nienawiści i zbrodni Jagiellona! Jedna z nich była aniołem stróżem, druga złym duchem Jana Sobieskiego i walczyły z sobą o jego posiadanie.
Sassa czuła, że byłby zgubionym, ostatecznie zgubionym, gdyby tej okrutnej kobiecie i jej małżonkowi udało się niedopuścić jej do niego.
Musiała uciec, uciec koniecznie! Musiała udać się za nim! Mniejsza jej było o życie, byle tylko udało się jej znaleźć go raz jeszcze i ocalić!
Po niejakim czasie służąca weszła do izdebki. Napełniła dzbanek wodą i przyniosła Sassie posiłek.
Uczyniwszy to odeszła.
Ślepa niewolnica dowiedziała się tym sposobem, że noc się zbliża i że nikt przeszkadzać jej nie będzie.
Z gorączkowym pośpiechem wyrzuciła słomę z powłoki siennika i zaczęła rozdzierać w pasy płótno. Pasy te powiązała z sobą i utworzyła sznur, który przedłużyła za pomocą również podartej w pasy kołdry.
Wypróbowawszy moc tego improwizowanego sznura, uznała, że był dość silny do uniesienia niewielkiego ciężaru jej ciała.
W oknie nie było ani haka ani kraty, trzeba więc było wynaleźć jakiś przedmiot dość mocny, aby mógł sznur utrzymywać.
W rogu izdebki leżał gruby, silny drąg drewniany, szerszy niż otwór okienny. Przywiązała jeden koniec swojego sznura do tego drąga i położyła drąg przed otworem tak, żeby końce jego opierały się o ściany. Tym sposobem drąg miał stanowić silny punkt oparcia dla spuszczającej się po sznurze Sassy.
Na dworze było już ciemno.
Ślepa niewolnica nie czuła żadnej obawy wobec niebezpieczeństwa i głębiny. Głębi tej nie mogła widzieć. Uczucie strachu tłumiła zupełnie nadzieją odzyskania wolności.
Uklękła i odmówiła krótką lecz gorącą modlitwę. Słowa tej modlitwy były tak proste, tak z głębi serca płynęły, jak pacierz pobożnego dziecięcia, które jeszcze nie zna fałszu i żadnego grzechu nie popełniło.
Nadeszła stanowcza chwila!
Z zadziwiającą zręcznością dostała się Sassa na parapet, okienko było tak wielkie, że mogła się przez nie przesunąć.
Umieściła dobrze drąg w otworze okna, ujęła improwizowany sznur w ręce i bez drżenia zaczęła się spuszczać na dół.
Po chwili była już zawieszoną przy murze na niepewnej, przez siebie samą zrobionej linie...