Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/68

Ta strona została przepisana.
70
JAN III SOBIESKI.

Gdyby tak wątła lina zerwała się? gdyby się który z węzłów rozwiązał?... gdyby który z końców drąga, u którego zawieszoną była, obsunął się?...
W takim razie niewolnica spadłaby bez ratunku w głębinę i tylko roztrzaskane jej członki u stóp wieży świedczyłyby o tem, na co się odważyła, ażeby odzyskać wolność i pośpieszyć za ukochanym.
Spuszczała się.
Wiatr nocny powiewał w nią w jedną i drugą stronę.
Ślepa niewolnica zaufała bez drżenia niebu, swym siłom i swej miłości i tak przebywała swą straszną drogę. Im dalej jednak się posuwała, tem bardziej wzrastało niebezpieczeństwo urwania się wątłego sznura...
Ciemność nocy zasłaniała przerażające widowisko zawieszonego w powietrzu dziewczęcia.
Czy jej się uda szczęśliwie dostać się na ziemię?
Miłość przepełniała ją i chroniła! Miłość była talizmanem, gwiazdą, która jej towarzyszyła, która jej oświecała drogę wśród nocy...

14.
W obozie.

— Pokaż kości ułanie, oszukujesz nas! — krzyknął zrywając się barczysty piechur.
— Ma fałszywe kości! ma ołów w kościach! — wołało jednocześnie kilku innych żołnierzy, którzy również zerwali się w groźnej postawie.
W blizkości jednego z wielkich namiotów pokładli się oni na ziemi i grali w kości. Nagle powstała kłótnia, która wkrótce przerodziła się w dziką wrzawę.
— Zabić na miejscu tego przeklętego ułana! — wołano.
Zagrożony w ten sposób roześmiał się i schował do kieszeni wygrane pieniądze.
— Wszyscy ułani są oszuści!
— Pokaż kości!
— Oszukał nas ten zagraniczny pies!
Miny i ruchy żołnierzy stawały się coraz groźniejszemi.
Ułan powstał także. Był to bardzo wysoki i silnie zbudowany żołnierz.
— Macie kości! — rzekł, — jesteście osły, nie umiecie rzucać i nie macie szczęścia! Z takiemi gamoniami nie warto się zadawać!
Dziki krzyk przejął te słowa.
— Zabić tego zagranicznego psa! — wołano.
Wrzawa wprowadziła na miejsce kłótni kilku ułanów. Zaczęła się straszna bójka. Dzbanki i szklanki stojące dokoła zadźwięczały.
Z głośnym krzykiem nadbiegła wy soka, silnej budowy markietanka.
— Wy zbóje! wy opoje! — wołała, — zapłaćcie mi za dzbanki, które tłuczecie! Czy myślicie, że wam pozwolę, za darmo wszystko rozbijać?...
Jakiś wysoki jak dąb kanonier wmieszał się pomiędzy walczących i rozłączył ich.
— Schowajcie pieniądze i nie grajcie, jeżeli ich nie chcecie stracić, — rzekł, — co przegrane, to przegrane!
— Chłopy głupie jak bydło! — dodał ułan.
Tymczasem markietanka klnąc i rzucając się z gniewu zbierała dzbany i kubki.
Po niejakim czasie żołnierze pokła dli się znowu dokoła i na nowo grę rozpoczęli.