Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/69

Ta strona została przepisana.
71
JAN III SOBIESKI.

Nieopodal pod innym namiotem siedzieli inni żołnierze, zajęci czyszczeniem broni.
W pewnem oddaleniu pojedynczy żołnierz leżał na ziemi i nucił jakąś śpiewkę.
Przed namiotem markietanki stało kilku podchorążych, którzy raczyli się wódką.
— Niech żyje Jan Sobieski! — zawołał jeden z nich, podnosząc kubek do góry, — ten się ani na krok nie cofnął! Takiego dowódzcę to rozumiem!
— Niech żyje Jan Sobieski! — zawołali inni.
Kubki zadźwięczały.
W tej chwili w blizkości powstało zbiegowisko. Żołnierze powybiegali z namiotów. W środku powstałego wkrótce tłumu wyskakiwała jakaś czerwona postać.
— Co to za dyabeł? — zapytał jeden z podchorążych, wskazując na szczególne zjawisko.
— Daję słowo... to nie kto inny, tylko czerwony Sarafan! — odpowiedział inny podchorąży.
Czerwony Sarafan, który nagle ukazał się w obozie, śmiał się dziko i klaskał w ręce. Następnie ochrypłym głosem zaczął śpiewać pieśń wojenną, do której przyłączyli się wszyscy obecni, porwani jej nutą bojową.
Potem czerwony Sarafan poskoczył dalej, torując sobie drogę przez tłum.
— Do nas, człowieku! — zawołał na niego jeden z podchorążych.
Czerwony Sarafan pobiegł jednakże chyłkiem dalej i po chwili stanął pośród grających w kości żołnierzy, którzy z początku z gniewem chcieli się rzucić na niego, a następnie zaczęli się mu przyglądać ze zdziwieniem
— Zagram z wami! — zawołał czerwony Sarafan.
Zkąd się wziąłeś? Czy chcesz się zaciągnąć do wojska?
— Zdałby się na towarzysza starej markietanki!
— Wygląda jak wcielony dyabeł!
— To jakiś błazen!
Jeden z ułanów przeżegnał się.
— To czerwony Sarafan! — szepnął.
W nocy byłem w obozie szwedzkim! — rzekł czerwony Sarafan z dziwnym wyrazem twarzy, — dziś jestem tu, jutro tam. Ciekawy jestem, co się tu u was dzieje, braciszkowie!
— To może jaki szpieg szwedzki!
— Zapewne tak się tylko przebrał!
— Przytrzymać go! — mówili jeden przez drugiego.
— Nie ważcie się! — zawołał ułan ostrzegając i powstrzymując żołnierzy, — nie ważcie się powstrzymywać czerwonego Sarafana!
— To waryat! śmieje się tylko! — zauważyli niektórzy.
— Nie jest on z krwi i kości jak my! — zwrócił się ułan do stojących obok i przysłuchujących się jego słowom, — jest w nim coś tajemniczego, niewiadomo skąd się bierze, a raz jest tu drugi raz tam!
Czerwony Sarafan poskoczył dalej śmiejąc się i wkrótce potem ukazał się w innej stronie obozu, pomiędzy jeźdźcami i końmi.
— Powiadam, że on gra rolę półwaryata jedynie dla pozoru! — rzekł jeden z muszkieterów.
— Zamknij twoją bezbożną gębę! — rzekł jeden ze starszych wiekiem wachmistrzów, który zbliżył się tam właśnie, — to czerwony Sarafan. Żaden żołnierz nic mu nie zrobi! Kto go