Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/70

Ta strona została przepisana.
JAN III SOBIESKI.

wypędza, przytrzymuje albo zaczepia, ten nie pociągnie długo!
— Wachmistrz ma słuszność! — przyznała stara markietanka tajemniczo. — Wiecie jak było z Sołtykiem przed bitwą pilawiecką?
— Słuchajcie co stara matka Bolesława opowiada! — zawołało kilku.
— Nie chciał on także wierzyć, że czerwony Sarafan nie jest takim jak my człowiekiem, — opowiadała stara markietanka, podczas gdy dziwaczny gość obozu wyskakiwał w oddaleniu, — otóż przed bitwą ukazał się on w naszym obozie. Sołtyk znał go i słyszał, że był także w obozie nieprzyjacielskim. To tak rozgniewało Sołtyka, że w uniesieniu porwał się na niego i chciał go powalić na ziemię.
— Więc pochwycił go i powalił? — zapytano.
Stara markietanka wstrząsnęła głową.
— Pochwycił go, ale nie dał mu rady, — mówiła dalej, — zdawało się, że czerwony Sarafan jest wysoki i silny jak olbrzym! Aż strach było patrzeć na tę bójkę!
— Czyście ją sami widzieli?
— Nie! Wysoki Jan, ten od muszkieterów, był przy tem i opowiadał mi, — odpowiedziała markietanka. — Czerwony Sarafan szarpnął się wściekle i wołał: “Źle na tem wyjdziecie, a ty, Sołtyku, w najpierwszej bitwie przypomnisz mnie sobie!... Wiecie co się stało! Sołtyk nie wrócił z bitwy pilawieckiej! Był cały oblany krwią, gdy go znaleźli jego ludzie! Sam wyglądał jak czerwony Sarafan!
— Zapominasz jeszcze o jednem, stara, — rzekł wachmistrz z ponurą powagą, — przepowiedział on wówczas naszą porażkę! Wołał: “Nie chodźcie pod Pilawęce, nie chodźcie, bo nie powrócicie!” I rzeczywiście wielu nie powróciło z pod Pilawiec!
Opowiadania markietanki i wachmistrza nie pozostały bez wrażenia na obecnych.
W innych częściach obozu znano już widać znaczenie ukazania się czerwonego Sarafana, gdyż nikt mu nie czynił krzywdy, lecz pozwalano mu robić, co chciał.
— Nie wypędzajcie go! — zawołał jeden ze starych żołnierzy, — Szwedzi pragnęliby bardzo mieć go u siebie! Już to taki prognostyk, że kto go wypędzi, przegrywa bitwę, a kto się dobrze z nim obchodzi, ten zwycięża.
W tej właśnie chwili do jednej z rozstawionych placówek zbliżyła się dziewczyna, której niepewne ruchy zdradzały, że jest niewidomą. Szara, prosta sukienka obejmowała jej smukłą postać.
Gdy dziewczyna zbliżyła się do namiotów obozowych, obskoczyło ją nagle kilku żołnierzy, spierających się z sobą, do kogo ma należeć.
Ślepa dziewczyna starała się ich uniknąć.
Żołnierze zaczęli do niej przystępować natarczywiej, ale postawa i obejście dziewczyny oddziałały na nich tak, że zaraz zamilkli.
— Prowadźcie mnie do Jana Sobieskiego! — rzekła ślepa niewolnica, — muszę się z nim widzieć, przynoszę mu ważną wiadomość!
Kilku żołnierzy prowadziło ją do obozu.
Tutaj spotkał ich wojewoda Wassalski.
Spostrzegłszy ślepą niewolnicę, stanął zdumiony.